Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna www.spotkania.fora.pl
zatrzymaj się na chwilę
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Anegdoty o malarzach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna -> Kultura
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kalina




Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 269 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:51, 26 Cze 2009    Temat postu: Anegdoty o malarzach

Pewien milioner kupił od Turnera obraz. Wkrótce dowiedział się, że obraz, za który zapłacił 100 funtów, Turner malował tylko dwie godziny. Milioner się zdenerwował i wniósł do sądu sprawę o oszustwo. Sędzia zapytał malarza:
- Niech pan powie, jak długo pracował pan nad tym obrazem?
- Całe życie i dwie godziny - odpowiedział Turner.

****

Pewien bankier poprosił Verneta o jakiś rysunek. Malarz przez pięć minut zrobił niewielki rysunek i powiedział:
- To będzie kosztować 1000 franków.
- Jak to, 1000 franków za rysunek, na który stracił pan tylko pięć minut?!
- Tak - odpowiedział Vernet - ale ja straciłem 30 lat życia, żeby nauczyć się robić takie rysunki w ciągu pięciu minut.

****

Kiedyś do pracowni Norwida zaszedł znajomy ziemianin. Gospodarz przyjął go w brudnym fartuchu i z paletą w ręce. Ziemianin popatrzył na gospodarza i na obrazy wiszące na ścianach, po czym ze współczuciem zapytał:
- A więc pan musi wszystko namalować samemu?
- Niestety, nie mam lokaja - odpowiedział Norwid.

****

Amerykańskiego malarza, Jamesa Whistlera, zapytano kiedyś, czy to prawda, że zna osobiście angielskiego króla.
- Skąd wam to przyszło do głowy? - zdziwił się malarz.
- Sam król o tym mówił...
- Król się tylko tak chwali - odpowiedział Whistler.

Pewien dyrektor banku siedząc z Leonem Wyczółkowskim w kawiarni przy jednym stoliku, usprawiedliwiał się przed mistrzem, że jeszcze nie był na wystawie jego prac.
- Niech się pan nie tłumaczy - odpowiedział Wyczółkowski. - Ja w pańskim banku też jeszcze nigdy nie byłem.

***

Pewnego razu przyjechał do Stanisława Wyspiańskiego bogaty bankier z prośbą, by ten namalował jego portret. Artysta obejrzał bankiera i powiedział:
- Nie widzę powodu.

***

Jeszcze w czasach carskich poszedł Józef Pankiewicz do urzędu załatwić jakąś sprawę.
- Wasza familia? - pyta urzędnik.
- Pankiewicz - usłyszał odpowiedź.
- Dobrze, dobrze, każdy Polak to pan. Piszy Kiewicz - zwrócił się do kancelisty.

***

Malarz portrecista Stanisław Ignacy Witkiewicz zapytał raz klienta:
- Czy podoba się panu pański portret?
- Jeśli mam być szczery, to nie jest to arcydzieło sztuki.
- Ale pan również nie jest arcydziełem natury! - zawołał oburzony artysta.

Bernard Shaw mając 94 lata potknął się w swoim ogrodzJe i złamał udo. Zawieziony do szpitala już nazajutrz po operacji zaczął dogryzać pielęgniarkom i lekarzom. Lekarzowi, który mu winszował szybkiej poprawy zdrow1a, oświadczył: \"Czego pan buja. Przecież sława lekarza wzrasta w miarę tego jak umierają wybitniejsi z jego pacjentów\". Dziennikarze amerykańscy nie zasypywali gruszek w popiele. Jeden z nich, Michael Minder wpadł na \"genialny\" pomysł. Napisał list do Shawa, w którym zaproponował mu nagranie płyty z własnym nekrologiem, która miałaby zostać nadana w dniu jego śmierci ze wszystkich rozgłośni amerykańskich. Za tę drobną przysługę zaproponował Shawowi milion amerykańskich dolarów gotówką. Shaw Odmówił. Zrobił to przy pomocy kartki pocztowej, następującej treści: \"Niemożliwe. Bernard Shaw, do którego pan się zwraca dawno już nie żyje. Żyjące dotychczas stare próchno, nie różni się w niczym od innych starców, skrzeczących i plujących do mikrofonu\". Minder, bynajmniej tym nie zrażony przyleciał samolotem do Londynu, zaczął się kręcić koło willi pisarza i wreszcie posłał mu list do szpitala, powtarzając swoją propozycję. Shaw Odpisał raz jeszcze: \"Jak mówię nie, to znaczy, że nie. I tak ma pan szczęście że udało się panu zobaczyć moją w1llę. Teraz wracaj pan do domu, a jak pan będzie miał lepsze pomysły, niech mi pan przyśle kartę pocztową, co jest dużo tańsze\". Na szereg kart pocztowych, które Mlnder następnie posłał, nie było już odpowiedzi.

***

Do Edgara Degasa zwrócił się pewien człowiek:
- Proszę mi wybaczyć, ale pańska twarz wydaje mi się znajoma. Musiałem ją widzieć już w innym miejscu.
- Niemożliwe - odpowiedział Degas - swoją twarz noszę zawsze na tym samym miejscu.
Kiedy Degas był już znanym malarzem, do jego pracowni przyszedł jeden z miłośników jego talentu. Nie zobaczywszy na ścianie ani jednego obrazu mistrza, zapytał:
- Dlaczego nie powiesi pan na ścianie którejś ze swoich prac?
- Mój przyjacielu - odpowiedział Degas - nie stać mnie na kupno takich drogich obrazów.

***

Pewnego razu Cézanne nocował w małym hoteliku. Na drugi dzień właściciel hotelu zapytał:
- Jak się panu spało? Myślę, że niezbyt dobrze, bo materac na pańskim łóżku jest dosyć twardy.
- Ma pan rację - odpowiedział artysta - ale wstawałem w nocy parę razy z łóżka, żeby trochę odpocząć.

***

Do restauracji wchodzi Kamil Witkowski, siada przy stoliku i woła:
- Kelner! Kolacja!
Podchodzi kelner i podaje mu menu. Witkowski przegląda przez chwilę kartę dań, po czym rzuca ją na podłogę i krzyczy:
- Psiakrew! Przyszedłem tu jeść, a nie czytać!

***

Zapytano pewnego razu Augusta Rodina o to, jak powstaje rzeźba, która jest dziełem sztuki.
- Bardzo prosto - odpowiedział rzeźbiarz. - Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne.

***


Pewnego razu podczas próby sztuki „Kościuszko pod Racławicami” siedział na widowni projektant dekoracji Wojciech Kossak. Grająca w tej sztuce aktorka, widząc eleganckiego i przystojnego pana, zapytała kim jest. Jedna z koleżanek zażartowała, że jest to autor „Kościuszki pod Racławicami”. – Wtedy aktorka zawołała do Kossaka:
- Jak ślicznie pan to napisał!
- Ja nie piszę, proszę pani, ja maluje pędzlem – odpowiedział artysta szarmancko się kłaniając.
- Myślałam, że tylko Chińczycy piszą pędzelkami...Pan także...ciekawe...
Kossak otrzymał zamówienie na portret słynnej z urody hrabiny Chłapowskiej. Ponieważ hrabina od dawna wpadła mu w oko, z góry cieszył się na spędzone z nią godziny sam na sam.
Niestety, zazdrosny małżonek był obecny na wszystkich seansach i Kossak zdążył hrabinie skraść zaledwie jednego całusa.
Ale pewnego dnia udało się hrabinie zmylić czujność hrabiego i przyszła sama do Atelier, co pozwoliło artyście już bez przeszkód opracować wszystkie detale zamówionego portretu...

***

Dwie młode panienki zapytały raz Kossaka.
- Mistrzu, ile pan ma lat?
- To jest zależne od waszych zamiarów – odpowiedział ostrożnie artysta.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kalina




Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 269 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:07, 28 Cze 2009    Temat postu:

Pablo Picasso zaproponował przyjacielowi, że namaluje jego portret. Ten zgodził się chętnie, ale nie zdążył jeszcze dobrze usiąść w fotelu, gdy Picasso wykrzyknął:
- Gotowe!
- Tak szybko? Przecież nie minęło jeszcze pięć minut! - zdziwił się przyjaciel.
- Chyba zapomniałeś, że znam cię już prawie czterdzieści lat - odpowiedział Picasso.

***

W obecności Picassa rozmawiano o współczesnej młodzieży.
- To prawda - powiedział Picasso - że współczesna młodzież jest okropna, ale najgorsze jest to, że my już do niej nie należymy.

***

Dunikowski sprzeczał się kiedyś z ministrem Kultury i Sztuki, Włodzimierzem Sokorskim. Wysłuchawszy kilku cierpkich uwag na temat swojej Twórczości zapytał Sokorskiego, czy wie, kto był we Francji za czasów Balzaca ministrem kultury.
- Nie wiem – odpowiedział Sokorski.
- No widzi pan, ale kto to był Balzac, to pan dobze wie...

* * *

Dwie panie rozmawiają o Dunikowskim.
- Wiesz, pan Xawery stał się szalenie nudny z tą swoją manią opowiadania o swym powodzeniu u kobiet.
- Trzeba mu wybaczyć. Inwalidzi zawsze mają manię opowiadania o swych zwycięstwach...

* * *


Pewnego razu siedemdziesięciopięcioletni podówczas Dunikowski odwiedził w rannych godzinach swą znajomą, młodą aktorkę.
- Mistrzu, witam. Wstałam z łóżka specjalnie dla pana.
- To prawda – odpowiedział Dunikowski – Lec dla innego byłabyś się położyła...

Literat Ryszard Kosiński robiąc wywiad z Dunikowskim, zapytał go pod koniec rozmowy:
- Panie profesorze, jakich polskich malarzy ceni pan najbardziej? Mam na myśli historię.
- He, he – prosę pana – jesce się nie połapałem...

* * *

Pewnego razu ojciec Dunikowskiego, urzędnik kolejowy, spotkał na ulicy swojego, jak uważał wyrodnego syna, który był już znanym rzeźbiarzem i profesorem ASP. Zaprosił go do sklepu z obuwiem i poprosił sprzedawcę:
- Chciałbym, proszę pana, kupić dla mojego Ksawcia bucięta jakieś...

***

Kiedy znakomity karykaturzysta, Kazimierz Grus, poslubił Maję Berezowską, która była dość korpulentna, zawołał w noc poślubną:
- Majuniu! To wszystko dla mnie...!

***

Kiedyś, w słynnej warszawskiej restauracji nocnej „Adria”, Grus wdał się w jakąś awanturę z generałem
Bolesławem Wieniawa-Długoszowskim. Z jednej strony piękny generał w mundurze i przy orderach, z drugiej - łysy cywil. Grus, żeby nie być oskarżonym o obrazę munduru, zawołał do Wieniawy:
- Pogadamy generale, jak obydwaj będziemy w gaciach.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kalina




Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 269 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:21, 29 Cze 2009    Temat postu:

Apelles umiał tak znakomicie portretować, że wieszczbiarze wróżyli losy danych osób według ich portretów. Jemu tylko było wolno portretować Aleksandra Wielkiego. Kiedy raz namalował Aleksandra na koniu, a król nie bardzo był z tego portretu zadowolony, kazał Apelles sprowadzić wierzchowca Aleksandra, który na widok swego sportretowanego pana zarżał. Apelles powiedział wtedy Aleksandrowi, że koń lepiej zna się na dziełach sztuki, aniżeli jego pan.

***

Pewien handlarz psów przyprowadził Kossakowi znakomicie wytresowanego psa wilka i tak zachwalał jego zalety:
- To jest wyjątkowy pies. Jak mu każę skoczyć przez rów – skoczy bez namysłu. Każę mu zjeść jabłko, zje je natychmiast, choć jabłek nie znosi. A jeżeli położę przed nim mięso i powiem „nie rusz”, cały dzień przed tym mięsem przeleży, choćby mu głód dokuczał.
A na to Kossak:
- Miałem dotychczas jak najlepsze mniemanie o psach, ale widzę, że są równie głupie jak ludzie...

***

Wystawa obrazów Leona Chwistka nie cieszyła się powodzeniem i rzadko kto ją zwiedzał. Pewnego razu podszedł do artysty jeden z jego znajomych i powiedział:
- Byłem wczoraj na pana wystawie...
- Aaa, to pan był! - zawołał uradowany artysta.

***

Wysiadając z taksówki, Wojciech Kossak dał szoferowi dziesięć złotych napiwku.
- Córka pana profesora dała mi wczoraj dwadzieścia - mruknął szofer.
- Ona może, bo ma bogatego ojca. A ja jestem sierota...

Zapytano raz Stanisława Lentza, z czego prędzej by zrezygnował: z kobiet, czy z wina. Artysta odpowiedział:
- To zależałoby od rocznika wina. I rocznika kobiet.

***

Pewna dama zwróciła się na wystawie obrazów do Jacka Malczewskiego:
- Jakiego dziwnego satyra pana namalował. Pan chyba nigdy satyra nie widział.

***

Józef Mehoffer postanowił odwiedzić swojego chorego przyjaciela. Kiedy wszedł do mieszkania, dowiedział się od jego żony, że przyjaciel właśnie zmarł.
- Nie szkodzi - odpowiedział artysta - przyjdę innym razem.

***

Pewnego razu Cyprian Kamil Norwid przeglądał gazety, a obecny przy tym przyjaciel zapytał:
- Jest coś nowego?
- Owszem.
- Co?
- Data.

***

Kossak słynął przede wszystkim jako malarz ułanów i koni. Pewnego razu pewna dama uśmiechając się filuternie powiedziała:
- Mistrzu, pańskie imię Wojciech jest piękne, ale nie sądzi pan, że pasowałoby bardziej R...ogier?

Pewna dama spytała raz Kossaka, robiąc aluzję do jego malarstwa, czy to prawda, ze jako dziecko, zamiast zębów mlecznych miał zęby końskie?
- Prawda, łaskawa pani – odpowiedział słynny batalista – i dzięki temu, mimo, że pracuję jak koń, mam końskie zdrowie.

***

Spytano raz Kossaka, dlaczego nigdy nie wychodzi z pracowni, kiedy znajdują się tam jego uczniowie i pomocnicy?
- Bo gdy jestem obecny – odpowiedział artysta – to pańskie oko konia tuczy, a jak ich opuszczę, choć na krótko, to wtedy pańskie oko tuczy...koniak...

***

Piękna pani zjawia się w atelier malarza batalisty Kossaka i prosi, by namalował ją nagą.
- Niestety, proszę pani, ja maluję tylko historię.
Pani chwilę się zastanawia, wreszcie proponuje:
- A może mógłby pan poprosić któregoś ze swoich kolegów, żeby namalował resztę...?

***

Syn Chwastowskiego słuchając anegdot o plastykach, zauważył:
- Wiesz tato, prawie wszystkie te anegdoty zawierają czterdzieści pięć procent.

W sali klubu Związku Plastyków przy ul. Łobzowskiej w Krakowie, siedzieli przy kawie dwaj malarze: Aleksander Morawski i Andrzej Chwastowski. Obok na fotelu czarny kot bawił się kulką z papieru.
W pewnej chwili podszedł do nich zawiany gość i zapytał:
- Jak to się dzieje, że w tak eleganckim lokalu kot wyleguje się na fotelu.
- Gdzie pan widzi tego kota? – zapytał zdziwiony Chwastowski.
- Tam – wskazał palcem jegomość.
- A jakiego koloru jest ten kot?
- No, czarnego...
- Łaskawy panie – powiedział Chwastowski – widziano tu już nie raz koty, przeważnie jednak były białe. Pan pierwszy widzi czarnego...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kalina




Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 269 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:34, 30 Cze 2009    Temat postu:

Wierna kopia

Starogrecki malarz Zeuxis namalował kiść winogron tak łudząco, że wróble próbowały siadać na niej i dziobać winogrona. Współczesny z nim malarz Parrhasios zaprosił go do swej pracownl, by pokazać swój nowy obraz. Obraz był zakryty płótnem. Kiedy jednak Zeuxis chciał zdjąć płótno, okazało się, że było ono malowane. Portret Papieża Pawła III malowany przez Tiziana był tak podobny, że gdy artysta wystawił go w oknie, by prędzej wysechł, przechodnie składali mu ukłony. Wohlgemuth, malarz niemiecki z 15 w, malował archanioła Gabriela w swoim "Zwiastowaniu". Kiedy po przerwie obiadowej wrócił do pracy na czole Gabriela siedziała mucha, która napróżno usiłował spędzić. W czasie przerwy muchę tę namalował uczeń jego Albrecht Durer.

***

Pierwszy portret pamięciowy

Annibala Carracci Włocha z XVI wieku i jego ojca napadli w czasie wycieczki bandyci i doszczętnie obrabowali. Artysta namalował z pamięci tak wierne portrety bandytów, że na tej podstawie zostali oni ujęci i ukarani.

***

Nikt nie chce być małpą

Angielski malarz XVIII w. Hogarth portretował raz lorda gruntownie brzydkiego. Kiedy lord portretu nie chciał przyjąć, zmusił go Hogarth do tego groźbą, że przemaluje ubranie jego na brunatne futro, doda do tego ogon i ofiaruje właścicielowi galerii małp jako reklamę. Wobec takiej perspektywy lord zapłacił umówioną cenę.

Płowienie obrazów

Michał Anioł, któremu zarzucano, że Medyceusze na grobowcach w kościele św. Wawrzyńca we Florencji nie są do siebie podobni – twierdził, że nie należy się tym przejmować, bo po upływie stu lat już każdy portret jest podobny.

***

Michał Anioł przedstawił Cosimo Medici jako pięknego mężczyznę, chociaż ten w rzeczywistości był garbaty.
- Kto będzie o tym wiedział za 500 lat? - wytłumaczył zdumionym rodakom.

***

Najmniejsze figurki

Miniaturzysta Giulio Clovio, jak pisze Vasari, malarz renesansu i autor dzieła o artystach swej epoki – malował figurki, które nie będąc większymi od małej mrówki, odznaczały się portretowym podobieństwem.

***

Pewien fryzjer goląc nestora rysowników polskich, Kazimierza Grusa, skaleczył go boleśnie w policzek.
- To wszystko przez wódkę - zawołał oburzony Grus, znając skłonności fryzjera do kieliszka.
- Tak jest, proszpana - odpowiedział golibroda - od wódki skóra robi się bardzo twarda.

***

Po wojnie Grus zamieszkał w Łodzi. Pewnego razu, kiedy w towarzystwie majora radzieckiego spożywał obficie zakrapianą kolacje, będąc nieco podchmielonym, zwrócił się do swego współbiesiadnika:
- Kochany majorze, wyzwoliliście nas od Niemców, wdzięczni wam jesteśmy ogromnie. Ale powiedz mi, majorze, kto nas od was wyzwoli?
Major, posiadający jak się okazało poczucie humoru, odpowiedział:
- Pożywiosz, uwidisz - i uściskał Grusa serdecznie.


Kiedy pewnego razu Grus przyszedł na cotygodniowe zebranie rysowników w redakcji „Szpilek”, redaktor naczelny skłonił się przed nim i zaanonsował:
- Oto Kazimierz Grus, nestor satyry polskiej, tylko 10 lat młodszy od Jerzego Zaruby (w rzeczywistości Grus był starszy o 6 lat).
A wtedy Grus zawołał:
- Mógłbym być ojcem Jerzego, ale nie chcę...!
-

***

W czasie przerwy w obradach II Ogólnopolskiego Konkursu Satyry Grus zwrócił się do ówczesnego premiera, Józefa Cyrankiewicza z prośbą, o pożyczkę 50 złotych na obiad. Chciał w ten sposób zademonstrować, ze los artysty w Polsce, nie jest lekki. Premier był bardzo stropiony, bo jak okazało się, nie nosił przy sobie pieniędzy. Ktoś z towarzyszących mu osób poratował go i po chwili Grus z tryumfem potrząsnął otrzymanym banknotem.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kalina




Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 269 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:26, 07 Lip 2009    Temat postu:

Obraz Degasa, Francuza z końca XIX wieku i początku XX w. „Tancerki przy drążku” uzyskał na licytacji w Paryżu w 1912 roku cenę 435.000 franków. Degas swego czasu otrzymał za ten obraz 500 franków. Kiedy go zapytano, czy nie jest to dla niego przykre, odpowiedział, że czuje się jak koń wyścigowy, wygrywający wielką nagrodę. Nagrodę bierze kto inny, on zaś musi się zadowolić swoją porcją owsa.

***

Młody malarz skarżył się Janowi Matejce:
- Maluję obraz dwa dni, a potem czekam dwa lata, żeby go ktoś kupił.
Matejko się uśmiechnął i powiedział:
- Młody przyjacielu, nie trzeba się tak spieszyć. Jeśli będzie pan malować obraz dwa lata, to go pan sprzeda w ciągu dwóch dni.

***

Józef Chełmoński spotkał kiedyś znajomego, który na powitanie wykrzyknął:
- Jak cudownie, że od samego rana spotykam takiego wspaniałego człowieka, jak pan!
- Ma pan więcej szczęścia ode mnie - odpowiedział malarz.

***

Do pracowni Pabla Picassa wszedł kiedyś nowy listonosz. Oddał malarzowi list, rozejrzał się wokół i powiedział:
- Zdolnego ma pan synka...
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytał Picasso.
- Przecież widzę - tyle tu rysunków.

***

Pewien dziennikarz zapytał Picassa:
- Którego z wielkich malarzy przeszłości ceni pan najbardziej?
- Rubensa.
- Dlaczego?
- Dlatego, że z dwóch tysięcy jego obrazów do naszych czasów przetrwało około czterech tysięcy.


***

Znakomity malarz koni Wojciech Kossak, wielbiciel pięknych kobiet, znany był ze swych licznych pdbojów miłosnych.
Będąc kiedyś gościem Eustachego Ścibor-Rylskiego w majątku Uhrynów, poznał uroczą damę, żonę wysokiego dygnitarza z Wiednia. Słynny batalista zaczął smalić do niej cholewki. Dama przyjmowała jego umizgi z zadowoleniem, ale kiedy Kossak zaproponował, że namaluje jej portret, oburzona zawołała:
- Cóż to pan uważasz mnie za ogiera?!
- Ach, wprost przeciwnie – krzyknął zrozpaczony artysta, ale ta odpowiedź nie zadowoliła obrażonej damy, która natychmiast wyjechała do Wiednia.

***

Na jednym z posiedzeń rady uczelnianej prof. Stefan Damski zabrał głos mówiąc długo, nudnie i nieciekawie.
Kiedy skończyłm, Henryk Tomaszewski wstał i powiedział:
- Różne chu*e widziałem w życiu, ale DAMSKIEGO – jeszcze nigdy...


***

Buchbinder zamierzał pewnego razu namalować obraz o treści religijnej, na którym miała być wyobrażona jawnogrzesznica.
Niestety, nie mógł znaleźć modelki, która by mu do tej postaci pozowała. Zwracał się z propozycją do wielu pań znanych z tego, że grzeszyły, ale żadna z nich nie grzeszyła jawnie i wobec tego nie mogła pozować.
W końcu malarzowi udało się poznać pewną damę, która wprawdzie dotychczas nie grzeszyła, ale już po kilku lekcjach udzielonych jej przez artystę mogła ku całkowitemu zadowoleniu pozować do postaci jawnogrzesznicy.


***

Berezowska zachorowała na ślepą kiszkę. Po operacji artystka pyta chirurga:
- Panie doktorze, czy ten szew będzie widoczny?
Doktor rzucił okiem na zoperowane miejsce i stwierdził:
- To będzie zależało tylko od pani...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna -> Kultura Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin