Autor Wiadomość
hreczka
PostWysłany: Pon 23:43, 09 Mar 2020    Temat postu:

kszzzz napisał:
Ja większość osób wymienianych w niej tylko z imienia, rozpoznaję bez cienia wątpliwości,

Ciekawa jestem Kszuniu, czy powie Ci coś - imię Igor?
(Gdyby był nie on jeden o tym imnieniu, to na wszelki wypadek dorzucę, że ma związek z UG i GUMed.)

Później (ewentualnie) dopiszę - skąd go znam.

Laughing
hajdi
PostWysłany: Nie 21:42, 08 Mar 2020    Temat postu:

Fantastyczny człowiek, jego książka jest zapewne wzorem i wsparciem dla innych chorych.
kszzzz
PostWysłany: Nie 20:33, 08 Mar 2020    Temat postu:

Przeczytałam książkę Jacka Jassema "Zatrzymane w biegu" - autorem jest profesor onkologii z mojej uczelni, światowej sławy, którego dopadł bardzo złośliwy nowotwór w bardzo zaawansowanym stadium (bo już tak dziwnie jest, że lekarze są niezwykle wyczuleni na objawy choroby u innych, a na objawy choroby u siebie często ślepi). To dziennik leczenia jego choroby i życia poza chorobą, który pisał po to, by wysyłać go do swoich licznych przyjaciół, którzy martwili się o stan jego zdrowia, kiedy on pracując, lecząc się i starając się żyć normalnie nie miał czasu odpowiadać na ich poszczególne maile.
W czasie swojej choroby normalnie pracował naukowo i kierował swoją kliniką, brał udział rozmaitych w sympozjach i konferencjach - jak zwykle. Z dydaktyki, z własnej woli odciążyli go współpracownicy. Doznał ogromnego serca od swoich współpracowników i onkologów z całego świata. Miał propozycje leczenia się w wielu miejscach na świecie, ale wybrał nas szpital.
Opisuje w książce swoje drakońskie leczenie. Swoją rodzinę, życie rodzinne, pracę, rozrywki, zainteresowania, które rozwijał w trakcie choroby, w nie mniejszym stopniu niż wcześniej. Opisuje wszystkie powikłania po chemioterapii, których doświadczył i uznał, że choroba jest demokratyczna i nie wybiera, więc podszedł do niej z pokorą i bez buntu...
W czasie choroby zrezygnował z bywania w dużych zgromadzeniach ludzi, w tym w teatrze i kinach, my nie narażać się na infekcje, która by mogłyby go zabić. Zrezygnował także na czas choroby z uprawiania siatkówki i koszykówki. Ale mimo czasami bardzo złego samopoczucia nie zrezygnował z aktywności fizycznej. 10 000 kroków dziennie, zalecane przez WHO przemierzał prawie codziennie, bez względu na swój stan fizyczny.
Prof. Jassem nie jest bardzo młodym człowiekiem – rocznik 1951, zachorował dwa lata temu. Wie, że choroba może w każdej chwili wrócić, lecz mimo tego żyje normalnie. Starał się też żyć normalnie w trakcie drakońskiej chemioterapii. Ma poglądy polityczne i inne dokładnie takie same jak my.
Po chorobie zrewidował trochę swoje życie, więcej czasu poświęca rodzinie, która tego od niego oczekuje. Ale poza tym żyje jak wcześniej.
Zawsze go wysoko ceniłam. Teraz go bardzo lubię! I życzę mu z całego serca, by ten jego okropny nowotwór nie powrócił!

To jest bardzo ciepła, pełna optymizmu książka, którą naprawdę warto przeczytać. Pokazuje, że nowotwory są demokratyczne, dotyczą każdego bez względu na wszystko, i że da się z nimi żyć.
Ja większość osób wymienianych w niej tylko z imienia, rozpoznaję bez cienia wątpliwości, ale bez tego można się obyć.
To bardzo ważne świadectwo dla ludzi dotkniętych nowotworem, dla ich rodzin, a także dla zdrowych, bo przecież nie wiemy co nas czeka...
kszzzz
PostWysłany: Sob 8:58, 25 Sty 2020    Temat postu:

kszzzz Jak ci idzie czytanie Wojen wikingów?
manko Nieszczególnie, Marysiu. Jestem dopiero w połowie I tomu i dość opornie przyswajam sobie zarówno imiona i nazwiska bohaterów jak i nazwy miejscowe. Dopiero niedawno połapałem się, że akcja dzieje się na wyspach brytyjskich. Ale czytam bez oporów i z nadzieją na poprawę...
kszzzz Te imiona są trudne przez ten przedrostek Aethel, który oznacza szlachetnie urodzony(a). Musiałam się czasem wracać albo szukać w internecie imion władców, by się nie pogubić. Tylko imię Alfreda jest łatwe, ale w staroangielskim powinno być zapisane Aelfred...
Brakuje mi dwóch ostatnich tomów i jest mi przykro, bo będzie przerwa w czytaniu, mam nadzieję, że kilkudniowa . Jestem w połowie X tomu. Na Netlixie jest serial na podstawie tej powieści (3 sezony) obejrzę sobie w przerwie Very Happy
Od II tomu autor we wstępie przekłada nazwy geograficzne ze staroangielskiego na język współczesny. Na końcu każdego tomu jest też nota historyczna mówiąca o tym jak ma się opowiedziana przez niego historia do prawdziwej historii Smile - to bardzo ułatwia i klaruje
W tamtym czasie jeszcze nie ma Anglii, są cztery angielskie królestwa stopniowo zdobywane przez wikingów, w tej kolejności jak podaję: Northumbria (dzisiejsza północna Anglia i południowa Szkocja), Mercja (Anglia środkowa), Anglia Wschodnia (środkowo-wschodnia część Anglii) i Wessex (Anglia południowa). Bebbanburgh znajduje się na wschodnim wybrzeżu Północnej Northumbri, dziś południowej Szkocji - obecna nazwa to zamek Bamburgh.
manko Jednak nadal nie wiem kto jest głównym bohaterem powieści. Wszystko wskazuje na jedenastolatka, który chwilowo stał się Duńczykiem. Ale może to tylko pierwszy tom tak sugeruje i akcja rozwinie się inaczej...
kszzzz Kornwalia była wtedy częścią Wessexu (jego zachodnia część), w znacznym stopniu zamieszkała przez Brytów będących Celtami i chrześcijanami.
Celtowie - Walijczycy, Szkoci i Irlandczycy zostali chrześcijanami jeszcze w czasach rzymskich, zanim wyspy Brytyjskie zajęli Sasi, Anglowie i Jutowie po wycofaniu się Rzymian (to był V-VI wiek i czasy króla Artura i rycerzy okrągłego stołu).
W czasie podbojów wikingów w VIII-X wieku, oni też byli już chrześcijanami...
Jedenastolatek jest narratorem powieści, a opowiada ją jako starzec.
Powieść zaczyna się około roku 865, ja już jestem (w X tomie) w roku 917-18, a jeszcze są 2 tomy.
A Uhtred (dawniej Osbert) jest ni to Duńczykiem ni Sasem. Wierzy w Odyna, Thora, Lokiego, Freira, Freję oraz w innych nordyckich bogów do końca życia... Ukrzyżowany Bóg (jak go nazywa), mimo, że w dzieciństwie był wychowywany w chrześcijaństwie, jest dla niego niezrozumiały, a jego nauki są dziwne. Widzi dysharmonię pomiędzy tym czego księża nauczają, a jak sami żyją - w ogromnym bogactwie, nie wahając się przed zagarnianiem ziemi i dobytku zwykłych ludzi, skazując ich na nędzę. Widzi ich dwulicowość i skłonność do zdrady oraz parcie do władzy. Mimo tego przez większość swojego życia walczy w imię tego dziwnego Boga...Bo tak Norny (trzy wiedźmy albo boginie żyjące u korzenia drzewa życia Yggdrasila) plotą nici jego życia...
Religia chrześcijańska jest dla Uhtreda smutna i pozbawiona perspektyw, w przeciwieństwie do religii nordyckiej która daje przyjemne, wesołe życie wieczne, więc zupełnie nie jest w stanie zrozumieć chrześcijan...
Uhtred - to jedyny główny bohater, który doprowadza nas do swojej starości, przeżywając wszystkie najważniejsze wydarzenia przełomu IX/X wieku w przyszłym Englalandzie (Anglii - zjednoczonym kraju ludzi posługujących się angielską mową i będących chrześcijanami), marzeniu króla Alfreda Wielkiego...
Jeśli chodzi o nazwy geograficzne - Eoferwic (przez Duńczyków i Norwegów nazywany Jorvikiem) - to stolica Northumbrii, a dzisiejszy York.
Wintancaester - to stolica Wessexu, dzisiejszy Winchester
Gleawecaestere - to stolica Mercji dzisiejszy Gloucester
Londyn znajdował się w południowej Mercji, na północnym brzegu Tamizy i należał formalnie do Mercji, choć po odbiciu go z rąk wikingów przez króla Alfreda był administrowany przez Wessex. Tamiza stanowiła granicę pomiędzy Wessexem i Mercją.

Przekleiłam z SB i sporo uzupełniłam
kszzzz
PostWysłany: Nie 20:44, 12 Sty 2020    Temat postu:

Nadal czytam Wojny Wikingów, jestem w końcówce 7-go tomu, a jest ich 12, a nie jak wcześniej pisałam 10. Nie mogę się od tego oderwać, a czasu na czytanie mam mało. Pierwszy raz w życiu zarywam noce, kiedy trafiam na sceny batalistyczne lub pojedynków, których na szczęście jest tam sporo. Bernard Cornwell jest arcymistrzem ich opisie.
Angielski tytuł powieści "The Sakson Stories" jest o wiele lepszy i o wiele bardziej zachęcający do czytania niż Polski.
Nie wiem czemu polscy tłumacze wymyślają takie głupie tytuły...
kszzzz
PostWysłany: Sob 23:03, 21 Gru 2019    Temat postu:

Tam są wojny Celtów (chyba Brytów) z Saksonami, którzy wyparli ich do Walii oraz Kornwalii i częściowo do Szkocji, w której wcześniej żyły też plemiona nieceltyckie.
Plemiona, które wyparły Celtów, to Sasi, Anglowie i Jutowie (i kilka mniejszych)- germańskie plemiona, przy czym Jutowie to przodkowie Duńczyków.
Powieść Wojny wikingów dzieje się ok. 400 lat później (to jakby nasze czasy porównywać z XV-XVI wiekiem)... Tu już cztery chrześcijańskie angielskie, władające tym samym staroongielskim językiem królestwa, toczą wojnę o swoje ziemie (zdobyte 400-500 lat wcześniej na Celtach) z najazdami Duńczyków, a potem także Norwegów.
Potem ci z najeźców, którzy osiadli na Wyspach Brytyjskich, także się schrystianizowali...
Dla mnie to okropne, że chrześcijaństwo sprowadzało kobietę do roli rzeczy i czyniło z niej własność męża, kościół bogacił się nieprzytomnie, skazując zwykłych ludzi na głód i pracę ponad siły, a tzw życie doczesne było przyjemne tylko dla klechów i możnych panów...
To okropna religia, a właściwie jej wynaturzenia, które już dawno zgnoiły nauki Chrystusa... Chyba niedługo po jego śmierci i nadal to trwa... Bo kościół jest bardzo ekspansywny od początku i tylko udaje, że jest wierny naukom Chrystusa Sad
A choć wiele mądrości jest w naukach Chrystusa, ze znaczną częścią ich się nie zgadzam, są bardzo archaiczne
hajdi
PostWysłany: Sob 22:08, 21 Gru 2019    Temat postu:

I właśnie w mgłach Avalonu też są wojny z Saksonami i to wdzierające się wszędzie chrześcijaństwo zawłaszczające coraz większe obszary życia ludzi oraz ich wierzenia. Dla mnie przygnębiające o czym już wcześniej pisałam.
kszzzz
PostWysłany: Sob 18:01, 21 Gru 2019    Temat postu:

Powracając do "Wojen wikingów", której to serii angielski tytuł "Saxon stories" (Opowieści saksońskie) jest o wiele trafniejszy, im więcej przeczytałam, bym bardziej widzę krytykę chrześcijaństwa przez autora, już w tym wczesnym okresie, które uzurpowało sobie prawo do władania władcami, nakazywania stylu życia każdemu, a także nie tylko tolerowało, a wręcz pochwalał koszmarnie złe traktowanie kobiet przez chrześcijan, w przeciwieństwie do ludów północy, tzw wikingów, u których kobiety miały o wiele większe prawa i samodzielność, a religia znacznie mniejszy wpływ na władzę i znacznie większą tolerancję na inne wierzenia. Poza tym religia, czy też wiara ludów północy jest hedonistyczna, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które niesie tylko pesymizm i mało atrakcyjną przyszłość po śmierci...

Bernard Cornwell napisał też trzytomowy cykl "Trylogia arturiańska", który uznawany jest za powieść historyczną, a dotyczy tego samego okresu, co powieść "Mgły Avalonu", która jest powieścią fantasy, więc przed "Mgłami" przeczytam sobie "Trylogię arturiańską", zwłaszcza, że Cornwell, jako pisarz bardzo mi przypadł do gustu Very Happy.
kszzzz
PostWysłany: Czw 18:43, 12 Gru 2019    Temat postu:

Nie czytałam, ale poleca ją Sapkowski, więc wkrótce przeczytam Smile
hajdi
PostWysłany: Śro 20:30, 11 Gru 2019    Temat postu:

Ja się nie upieram przy legendzie, miałam na myśli króla Artura, ale faktycznie nie będę się o nic upierać. Nie czytałam Twojej książki, Ty nie czytałaś Mgieł Avalonu, więc możemy tak sobie gadać jak gęś z prosięciem (to z Joanny Chmielewskiej Smile
Mimo tego Twoja opowieść bardzo mi tę książkę przypomina i nic na to nie poradzę, przepraszam Wink
kszzzz
PostWysłany: Śro 19:52, 11 Gru 2019    Temat postu:

Żywot Alfreda naprawdę nie jest legendą, a bardzo dobrze opisaną historią, cóż z tego że sprzed ponad 1100 lat?
Mnie cieszy, że są miejsca, w których już tak dawno zaczęto ją spisywać!
Szkoda, że jeszcze nie u nas Sad
Duńskie źródła historyczne, o wiele bardziej skąpe, są zgodne z Kroniką Anglosaską!

Dlaczego upierasz się, że to legenda? Dla mnie to naprawdę dobrze udokumentowana historia sprzed ponad 1100 lat! (trochę, a nawet sporo poczytałam o tym w źródłach). Legendarny król Artur żył kilka wieków wcześniej (400-500lat) - i tak ma się do historii jego wątpliwe istnienie, jak życie króla Popiela, który wg Galla Anonima żył na przełomie VIII/IX wieku...
Ja naprawdę szczerze i z czystym sumieniem polecam tę powieść tym, którzy lubią powieści historyczne, zwłaszcza z domieszką sensacji i wartką akcją.
A to naprawdę powieść, która nie tylko cieszy i wciąga, ale także wiele w zakresie historii uczy.
hajdi
PostWysłany: Śro 19:02, 11 Gru 2019    Temat postu:

No własnie, ci wszyscy królowie, królowe, te walki o tron i z wrogami, zwłaszcza Saksonami i te różne perypetie rodowe. Dla mnie to bardzo podobne. Legenda wpleciona w historyczne dzieje.
kszzzz
PostWysłany: Śro 18:33, 11 Gru 2019    Temat postu:

Wg mnie ta powieść nie ma nic wspólnego z legendą Arturiańską, tzn tyle, ile rządy Mieszka I albo Bolesława Chrobrego z Piastem albo Popielem...
To powieść solidnie oparta na historii, a nie mitach, bo życie Alfreda, który był bardzo chorowitym człowiekiem i czwartym z kolei bratem w kolejce do tronu (wszyscy jego starsi bracia, którzy też byli królami Wessexu zmarli albo zginęli przedwcześnie), zostało detalicznie, włącznie z dręczącymi go chorobami (dzisiaj z opisów rozpoznanymi), opisane w "Żywocie króla Alfreda" Assera, poza tym ten okres historyczny został bardzo dokładnie opisany w "Kronice Anglosaskiej". Może właśnie z powodu tej doskonałej, szczegółowej dokumentacji tamtych czasów, która istnieje także po stronie Duńczyków, autor umieścił swoją powieść właśnie w tamtym okresie?...
Dodam, że Alfred był zagorzałym chrześcijaninem i chyba wszystkie błędy jego 28-letniego królowania wynikły z nadmiernej wiary w moc sprawczą Boga, a nie jego własną, lecz mimo tego zasłużył na przydomek "Wielki", bo pokonał Wikingów i stworzył zjednoczoną Anglię, która się utrzymała i tylko powiększała w przyszłości... Jego żona Ealhswith została świętą Kościoła.
hajdi
PostWysłany: Śro 17:34, 11 Gru 2019    Temat postu:

Wszystkie te książki opiewające tamten czas są do siebie podobne. Fabuła, którą przytoczyłaś bardzo podobna jest do "Mgieł Avalonu", które przeczytałam jakiś czas temu, nie tak dawny. Ta książka to podobno najlepsza wersja legendy Arturiańskiej. Bardzo mnie przygnębiła, bo uświadomiłam sobie, że kobiety w każdych czasach były wykorzystywane jeśli nie przez królów to przez boginię.
kszzzz
PostWysłany: Śro 17:20, 11 Gru 2019    Temat postu:

Oderwałam się jednak od Olgi Tokarczuk, bo nie można się nażreć deserem na jedno posiedzenie, deserem trzeba się delektować Smile A to jest przepyszny deser Very Happy
Teraz czytam Wojny Wikingów i wpadłam jak śliwka w kompot Very Happy. Nie pamiętam kiedy ostatnio nie mogłam się od lektury zupełnie oderwać, ale było to naprawdę dawno temu. Czytam i czytam w każdych okolicznościach Smile. Teraz zaczęłam tom III, a jest ich w sumie 10.
Akcja toczy się w IX wieku, na terenie dzisiejszej Anglii. Głównym bohaterem powieści jest Uthred z Bebbanburga, z urodzenia eldorman, pozbawiony dziedzictwa, którym zawładnął jego stryj po śmierci ojca, gdy miał on 9 lat. Uthred schwytany w czasie bitwy, w krócej próbował walczyć jako 9-latek, trafił do rodziny Duńczyków, którzy po zwycięstwie okupowali Norhubrię i został przez nich wychowany, i traktowany był jak członek rodziny. Kiedy jego przybrana rodzina, którą kochał bardziej niż własną, została wymordowana przez pobratymców - z zemsty, trafił do króla Wessexu - Alfreda, który jako jedyny król w historii Anglii otrzymał w przyszłości przydomek - Wielki. W tym czasie Anglia jeszcze nie istniała – zamiast Anglii były cztery królestwa: Nothumbria, Mercja, Anglia Wschodnia i Wessex, a tylko Wessexu nie opanowali Wikingowie. Później królestwa angielskie były nieustannie dręczone napadami i okupacją Wikingów, jedynie Wessex się im opierał, lecz i to królestwo Wikingowie zaczęli podbijać. Wikingom nierzadko sprzyjali Brytowie z Walii i Kornwalii, mówiący niezrozumiałym dla Anglików (Sasów) językiem.
Cała akcja powoeści toczy się wokół wojen Wikingów z Anglikami, polityki i obyczajów tamtych czasów, nieprzytomnie bezgranicznej i bezkrytycznej wiary w Boga, przygód Uthreda, a także dążeń Alfreda do utrzymania królestwa Wessexu, pokonania Wikinków i zjednoczenia Anglii...
Powieść jest bardzo krwista, pełna zwrotów akcji, opisów niezwykle pobudzających wyobraźnię oraz pozbawiona dłużyzn, a w dodatku bardzo mocno zakotwiczona w realiach tamtych czasów, wiernie trzymająca się prawdziwej historii i pełna prawdziwych postaci historycznych.
Dodatkowo bardzo wzbogaca powieść wewnętrzna walka Uthreda, który czuje się i Sasem, i Duńczykiem...
kszzzz
PostWysłany: Nie 20:37, 27 Paź 2019    Temat postu:

Dziś przeczytałam Podróż ludzi księgi, zaczęłam wczoraj wieczorem. To, podobnie jak Księgi Jakubowe, jest typowa powieść, ale jak to u Olgi Tokarczuk, nurtująca i dająca do myślenia...
To dziwnie, nie mogę się od jej twórczości oderwać, a tak sobie ostrzyłam zęby na Wojny Wikingów Bernarda Cornwella, których akcja toczy się w moim ulubionym okresie (IX wiek) w Anglii.
Już nawet wcześniej - przygotowawczo, jeszcze przed Pieśnią lodu i ognia Martina, przeczytałam Mitologię nordycką Neila Gaimana.
kszzzz
PostWysłany: Sob 18:11, 26 Paź 2019    Temat postu:

Przeczytałam Dom dzienny, dom nocny, powieść która otrzymała Nagrodę Nike czytelników i Biegunów - książkę nagrodzoną Nagrodą Nike i Międzynarodową Nagrodą Bookera.
Jestem zachwycona jej prozą, choć jej powieściom daleko do powieści w klasycznym rozumieniu tego słowa. To raczej zbiory opowiadań, esejów, połączonych jakimś wspólnym, czasem trudnym do identyfikacji tematem i osobą narratorki. Akcji w tych powieściach jest niewiele, głównych bohaterów nie ma w ogóle, dialogów żadnych, a mimo to mnie fascynują.

Dom dzienny, dom nocny zafascynował mnie szczególnie, bo akcja toczy się w miejscu, w którym spędziłam najlepsze chwile swojego dzieciństwa i gdzie są groby osób bardzo mi bliskich - Babci, Dziadka i dwóch moich ukochanych Cioć, sióstr Taty...
hreczka
PostWysłany: Pią 22:37, 18 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Olgą Tokarczuk jestem cudownie oszołomiona Very Happy

Kszuniu, w takim razie polecam, (jeżeli jeszcze nie czytałaś) - małą monografię Olgi - w artykule znanej dziennikarki,
Justyny Sucheckiej;

___ https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/olga-tokarczuk-jest-pisarka-dobra,239,4131

Laughing

_____
kszzzz
PostWysłany: Pią 18:41, 18 Paź 2019    Temat postu:

Właśnie, byłam przekonana, że czytałeś Tess Gerritsen Smile, ale jest nowa powieść, teraz sprawdziłam jej tytuł - "Kształt nocy". U mnie będzie musiała długo poczekać...
manko
PostWysłany: Pią 15:11, 18 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Albo Tess Gerritsen, nie pamiętam czy czytałeś, ale jest nowa książka...

Czytałem Tess Gerritsen w całości, Marysiu... Very Happy

Podobnie jest z Grishamem. King jakoś mnie nie wciąga. Dlatego spróbuję zacząć od Cobena i Koontza, a potem poznać pozostałych autorów które polecasz. Polskie kryminały lubię, ale te jeszcze z milicją.

Taki osobisty "powrót do przeszłości"... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pią 14:33, 18 Paź 2019    Temat postu:

Olgą Tokarczuk jestem cudownie oszołomiona Very Happy

Niedosyt po Chyłce został, ale na pewno zaraz będzie tom XI Very Happy, więc długo nie potrwa Very Happy.

Jeśli chodzi o sensację... Może Camilla Lackberg albo Jo Nesbo? Albo Tess Gerritsen, nie pamiętam czy czytałeś, ale jest nowa książka. Lub thrillery prawnicze Johna Grishama... Albo thrillery Harlana Cobena lub Deana Koontza, przy czym powieści Koontza, którego bardziej lubię, mają w sobie coś z fantastyki.
Albo po prostu - niezawodnego i niezwykle płodnego Stephena Kinga...
A z polskich kryminałów - Katarzyna Bonda...
Jest też polski autor sensacji Vincent V. Severski, ale nie czytałam żadnej jego powieści.
manko
PostWysłany: Pią 10:23, 18 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Chyłka zaliczona - jeden dzień mi wystarczył...

Ale chyba niedosyt finałowy pozostał, Marysiu? Very Happy

Chciałem przejrzeć książki noblistki, ale okazało się to trudne. Większość - jak nie wszystkie - jest zablokowana na portalu chomikuj i niedostępna do pobrania. Dlatego daruję sobie Olgę Tokarczuk i po przeczytaniu "Królów przeklętych" Maurice Druona (jestem w połowie ostatniego, VII tomu) poszukam sobie jakieś ciekawej sensacji dla relaksu.

Chętnie skorzystam z polecenia interesujących autorów... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pią 4:00, 18 Paź 2019    Temat postu:

Chyłka zaliczona - jeden dzień mi wystarczył Smile
A teraz utopiłam się w Oldze Tokarczuk i zapewne nie wypłynę, dopóki nie wchłonę wszystkiego, jej pięknego języka, głęboko humanistycznych treści i tego miejsca na świecie, które najbardziej kocham po Gdańsku, miejsca, w którym spędzałam najlepsze dni mojego dzieciństwa i w którym znajdują się groby osób najbliższych memu sercu (po rodzicach), miejsca z którego mam też najlepsze w życiu wspomnienia... Ona tam mieszka i tworzy, i je w swoich książkach opisuje.
Im bardziej się w nią wgryzam, tym bardziej wiem, że Nagroda Nobla naprawdę jej się należała... Nie umiem skończyć jej opowiadań, bo na razie czytam opowiadania lub powieści, które de facto są ich zbiorami, po prostu czytam je znowu...
Cieszy mnie też fakt, że to właśnie polska pisarka, o poglądach bardzo mi bliskich, została uhonorowana tą najważniejszą Nagrodą Smile

A PiS i pisolotki mam w nosie. Kiedyś skończą w niesławie! Modlę się tylko, by jak najmniej zepsuli zanim skończą, bo że źle kiedyś skończą to pewne! Ja się nimi już przejmować nie zamierzam, bo nie mam na nich wpływu, tak jak i oni nie przejmują się mną i mi podobnymi...
Będzie, co będzie. Kiedyś się to ich Eldorado skończy Exclamation Twisted Evil
kszzzz
PostWysłany: Nie 16:08, 06 Paź 2019    Temat postu:

Na szczęście Mróz nie każe czekać na ciąg dalszy latami, w przeciwieństwie do na przykład George RR Martina czy Diany Gabaldon, a oni też kończą tomy w podobny sposób...
manko
PostWysłany: Nie 11:24, 06 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Jest już X tom Chyłki "Wyrok"...

Przeczytałem, Marysiu... Very Happy

Ale rozczarowało mnie zakończenie. Zamiast zamknąć sprawę jakimś efektownym epilogiem powieści, mamy typowe zagranie serialowe.

Czyli czekanie na kolejny odcinek aby dowiedzieć się "co autor miał na myśli"... Very Happy
manko
PostWysłany: Nie 11:21, 06 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Jestem pewna, że Jamie jeszcze w powieściach zaistnieje! I nie będzie blady!

Właśnie skończyłem II tom "Tańca ze smokami", Marysiu... Very Happy

Wydaje się, że autor namotał tyle wątków, że czytelnik się w tym wszystkim gubi (nie wiem jak to jest w serialu HBO gdyż go nie oglądałem). W końcówce autor niejako "ożywił" postacie Cersei i Daenarys jakby przygotowując je do zaistnienia w akcji.

Pozostaje poczekać do wiosny na ciąg dalszy... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Czw 19:46, 03 Paź 2019    Temat postu:

Bo jak autor napisał, V tom dzieje się równolegle z IV-tym, tylko pod koniec V-go się łączą...
Jestem pewna, że Jamie jeszcze w powieściach zaistnieje! I nie będzie blady!
Nie mam za to tej pewności w odniesieniu do Jona, choć serial wykreował go na głównego bohatera, który był w nim od początku do końca. (Ale nie został królem Westeros, bo nie chciał).
W VI-tym i VII-mym tomie powieści może Jona już nie być... Sad
manko
PostWysłany: Czw 18:49, 03 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Natomiast bardzo mi się podoba postać Jamiego i jej ewolucja w powieści...

Postać ta jakby oklapła, Marysiu... Very Happy

Przez pierwsze trzy tomy znakomicie napędzał akcję i trzymał uwagę czytelnika w napięciu. W tomie czwartym został zepchnięty na dalszy plan a w tomie piątym (Taniec ze smokami) pojawia się sporadycznie i mało wpływa na akcję.

Jednak można tę postać znakomicie ożywić, gdyż ma duży potencjał sprawczy. Dlatego szkoda, że Martin ją jakby "porzucił"... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Czw 18:24, 03 Paź 2019    Temat postu:

Ja nic, a nic Smile. A pełnokrwistych postaci w powieści widzę więcej niż zła, okrutna, egoistyczna, zadufana w sobie i głupia Cersei, która mi przypomina prezesa, wiadomo którego.
Natomiast bardzo mi się podoba postać Jamiego i jej ewolucja w powieści. A Tyrion od początku bardzo mi się spodobał.
Zaś Jon jest nastolatkiem od początku naznaczonym przez los (podobnie jak Tyrion), na którego barki spadła przysięga, którą złożył za wcześnie i niebywała odpowiedzialność...
Nie wiem kim się okaże w książce, ale jestem pewna, że tajemnica jego pochodzenia zostanie wyjaśniona, w serialu okazało się, że jest prawowitym dziedzicem żelaznego tronu z prawego łoża, z rodu Targaryenów. W książce tak nie może być, bo występuje w niej postać Aegona, który jest od niego starszy, a którego w serialu nie ma... Ale gdyby Aegon zginął...
manko
PostWysłany: Czw 17:57, 03 Paź 2019    Temat postu:

kszzzz napisał:
Co masz ma myśli pisząc o serialu?

Serię ośmiu filmów pełnometrażowych wytwórni Warner Bros, Marysiu... Very Happy

A dla mnie Cersei to pełnokrwista postać, która "napędza" akcję i wydarzenia. Aktualnie (połowa II tomu "Tańca ze smokami") jest uwięziona w sepcie i czekam na jej ucieczkę (lub inny los).

Mnie nieco przynudzają przygody Jona - może dlatego, że się w nich pogubiłem... Very Happy

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group