Autor Wiadomość
manko
PostWysłany: Wto 7:20, 07 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Ptaki nie są nosicielami trychinozy (włośnicy) ani bąblowca, więc możemy je jeść bezpiecznie...

No i teraz wszystko stało się zrozumiałe... Very Happy

Dziękuję za wyjaśnienia... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pon 15:30, 06 Maj 2024    Temat postu:

Ptaki nie są nosicielami trychinozy (włośnicy) ani bąblowca, więc możemy je jeść bezpiecznie. Korowy i konie oraz owce są roślinożerne, więc ich mięso raczej nie bywa zakażone. Ryzykowne może być mięso wszystkożernych świń. Także dzików.
manko
PostWysłany: Pon 14:09, 06 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Napisałam przecież, że jak mój dziadek...

Dziadka zostawmy w spokoju i niech mu świeci... Very Happy

Natomiast sednem jest badanie mięsa przed jego spożyciem. O ile w przypadku wołowiny, wieprzowiny, baraniny czy koniny jest to jeszcze realne - to już w przypadku ptactwa domowego czy łowionych ryb staje się fikcją. Nie wyobrażam sobie aby gospodarz zabijając kurę na rosół czy wędkarz po złowieniu kilku ryb (lub rybak wracający z połowem) biegli z nimi do weterynarza aby przebadać je toksykologicznie (nie mówię o rybach pływających brzuchami do góry w Odrze po jej skażeniu algami złocistymi - ich nie spożywano lecz utylizowano). Natomiast po wykrycie w hodowli ASF czy ptasiej grypy nikt nie bawi się w selekcję sztuk zdrowych i chorych lecz utylizacji ulega całe stado.

Wygląda na to, że odwieczny zwyczaj "wąchania" mięsa przed jego obróbką cieplną w kuchni nadal króluje w narodzie... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pon 7:48, 06 Maj 2024    Temat postu:

Napisałam przecież, że jak mój dziadek. Dla mnie świat zaczął się w drugiej połowie XX wieku. Nie manipuluj i czytaj ze zrozumieniem.
manko
PostWysłany: Nie 21:33, 05 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
To „moda” stara jak świat...

Myślałem raczej w kategorii wieków... Very Happy

O ile pamiętam z historii to badanie mięsa - poza tradycyjnym wąchaniem czy nie śmierdzi i czy widać w nim robaki - zaczęło się dopiero w XX wieku. O świecie mikrobów dowiedziano się bowiem dopiero z badań Pasteura i Jennera w XIX wieku. Do tego czasu wszelkie polowania na dziki czy świniobicia w chlewiku obywały się bez badań toksykologicznych.

Ciekawe jak bada się kurczaki przy ich masowym uboju? Też na próbkach i czy przed oskubaniem czy po nim? Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Nie 9:09, 05 Maj 2024    Temat postu:

To „moda” stara jak świat, a przynajmniej jak był mój dziadek ze strony ojca, urodzony w 1892 roku, który był weterynarzem. Przed wojną był oficerem kawalerii w stopniu majora - w 1939 roku i opiekował się końmi. Po wojnie lepiej i bezpieczniej było nie afiszować się z tym, że był przedwojennym oficerem zawodowym (w czasie wojny awansował do stopnia podpułkownika), więc badał mięso w rzeźniach, czego uczył się na studiach, które odbył przed I wojną światową we Lwowie.

Podobnie brat ojca mojej mamy (jedyny ze swego rodzeństwa, który przeżył wojnę) - przed wojną był prezesem jednego z czterech sądów apelacyjnych w Polsce, po wojnie nawet nie próbował być sędzią, na wszelki wypadek pracował jako notariusz.
manko
PostWysłany: Nie 7:00, 05 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Poza tym to mięso na pewno często nie było badane...

Badanie mięsa przed ubojem to stosunkowo nowa "moda"... Very Happy

Nasi przodkowie i praprzodkowie nigdy o takiej czynności nie słyszeli. Spożywano bez badania mięso zwierząt zabitych na łowach, gdzie ryzyko zatrucia było dużo większe niż we własnej domowej hodowli trzody chlewnej. A taka właśnie była w PRL struktura - nie duże fermy hodowli masowej na rzeź lecz domowe chlewiki, gdzie kilka świnek tuczyła gospodyni na świniobicie lub dostaw obowiązkowych do masarni. Mąż znajomej był wtedy weterynarzem i badał na wsiach mięso przed ubojem. Z dostarczonych do sprawdzenia fragmentów świń czy bydła zostawało mu tyle dorodnego mięsa, że jego żona rozdawała je znajomym i koleżankom - wśród których była i moja siostra.

Tak więc z tym brakiem badania mięsa na czarnym rynku to bym się mocno nie zgadzał... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Sob 22:18, 04 Maj 2024    Temat postu:

To było okropne! Brrr Sad. Jeśli kupuję mięso, co zdarza się mi dość rzadko, to wolę przygotowane i podzielone na części nadające się do przetworzenia w kuchni. Rozbieranie takiego zwierzaka jak świnia wydaje się mi okropne. Nawet kurczaka z piórami i niewypatroszonego nie mam chęci kupować, a rybę tylko jako filety.
Poza tym to mięso na pewno często nie było badane. A świnia zje wszystko co jej wpadnie do koryta, jeśli szczur, zje szczura. A szczury są nosicielami pasożytów, które po zjedzeniu zakażonego mięsa, rozwijają się w nas. W czasach PRL było bardzo dużo bąblowców w różnych narządach - taki jest jego cykl rozrodczy - jego larwy przechodzą przez ściany jelit i otorbiają się w narządach - stąd nazwa bąblowiec. A włośnica (zakażenie włośniem) jest straszną chorobą.
Ale owszem, też mi to było znane. Moja mama kupowała przywożoną ze wsi cielęcinę. Tak się nią w dzieciństwie i wieku nastoletnim przejadłam, że do dziś nie przepadam.

Tamten proces sądowy to była pokazówka. Władza musiała jakoś wytłumaczyć dlaczego są takie duże niedobory mięsa, że niby spekulanci są winni. Dlatego posunęła się do kary śmierci, za w sumie niewielkie przestępstwo, którego przyczyną był właśnie niedobór mięsa. Tam gdzie jest czegoś niedostatek, zawsze rozwija się korupcja, za PRL zwana spekulacją.
manko
PostWysłany: Sob 13:50, 04 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Każdy jadł mięsa wtedy o wiele mniej i o wiele gorszej jakości niż obecnie...

Nie każdy... Very Happy

Mięso było dostępne w "szarej strefie". Mój kierownik działu często jeździł na wieś do znajomych i rodziny aby przywieźć ze sobą kilka kur czy pół świniaka (przed świętami). Z tego w warunkach domowych żona robiła przetwory i kiełbasy - a cała rodzina miała mięsa i jego produktów pod dostatkiem na kilka tygodni. Tylko w stanie wojennym było niebezpieczeństwo wykrycia tego "szmuglu" przez milicję, ale jakoś nieżyjący już kierownik miał szczęście (a może "dzielił się" z milicjantami owym mięsem przy wpadce?). Czarny rynek mięsa miał rozmiary niewiele mniejsze od rynku oficjalnych dostaw tego towaru do rzeźni czy sklepów MHD, a próby jego ograniczania - jak obowiązkowe dostawy - kończyły się zwykle klapą, gdyż "miłośników" nielegalnego zakupu mięsa było więcej niż zwolenników przestrzegania prawa. Oczywiście wolny rynek po reformie Balcerowicza (cena wyznacznikiem popytu i podaży) natychmiast zlikwidował szarą strefę rynku mięsnego.

I kartki na mięso również... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Sob 6:52, 04 Maj 2024    Temat postu:

Nie, to nie był nadmierny popyt, a bardzo mała podaż. Dlatego te szczątki, na które dziś nawet nie popatrzylibyśmy, natychmiast znikały ze sklepów.
Każdy jadł mięsa wtedy o wiele mniej i o wiele gorszej jakości niż obecnie. I nie było wyboru, każdy brał co było. Sklepy komercyjne poprawiły sytuację dla tych co lepiej zarabiali. Następny etap to mięso na kartki. I nagle w drugiej połowie 1989 roku mięso pojawiło się w sklepach. Było świeże, a wędliny dobrej jakości… Koło mojej pracy był sklep mięsny, nagle zrobił się pełen mięsa i wędlin. Kupowałam w nim piękne mięso i pyszne wędliny, jakich nigdy wcześniej nie jedlam. Bo sklep stał się prywatny…
manko
PostWysłany: Pią 21:13, 03 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
A skąd się on brał do dzisiaj nie mam pojęcia, bo świnie, krowy i drób były hodowane jak dziś...

Brak wolnego rynku... Very Happy

Popyt na mięso przewyższał jego podaż - a ceny były regulowane centralnie. W końcowej fazie PRL popyt ograniczały kartki na mięso i można było tylko nabyć taką jego ilość jaka widniała na kuponie kartki. Wtedy niedobór mięsa na rynku się skończył, natomiast walki nabywców w sklepach mięsnych trwały o gatunek tego mięsa (najniżej była ceniona wołowina z kością, miała oddzielny kupon na kartce).

A najlepszy asortyment (schab, szynka, polędwica) znikał już wczesnym rankiem... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pią 15:40, 03 Maj 2024    Temat postu:

To nie była afera defraudacyjna, a łapówkarska, wynikająca z chronicznego niedoboru mięsa w PRL. A skąd się on brał do dzisiaj nie mam pojęcia, bo świnie, krowy i drób były hodowane jak dziś…
manko
PostWysłany: Pią 14:09, 03 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Sprawdza się maksyma - jeśli kraść, to dużo...

To się zawsze sprawdza... Very Happy

Poza PRL-em. Wykryto tam onegdaj aferę mięsną i dyrektor zakładów mięsnych, gdzie to wystąpiło - niejaki Wawrzecki - został za wspomnianą defraudację skazany na karę śmierci.

Wyrok wykonano... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pią 8:19, 03 Maj 2024    Temat postu:

Nieprawda. Poza tym co wcześniej nakradł i nakombinował oraz zarobił w Orlenie, na pewno ma udział w tym 1,6 miliarda złotych. Urządzi się gdzieś, skąd nie ma ekstradycji. Poza tym przypominam, że Ziobro wycofał akt oskarżenia z sądu, kiedy PiS doszedł do władzy. Dlaczego na początek nie wznowią tamtej sprawy? Dlaczego nie zastosują wobec niego przynajmniej dozoru policyjnego, choć jak nikt inny w Polsce zasługuje na areszt wydobywczy?
Sprawdza się maksyma - jeśli kraść, to dużo…
manko
PostWysłany: Pią 7:24, 03 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Mnie to wpienia...

A mnie wisi... Very Happy

Przyjdzie kryska na Matyska to dobrze, nie uda się udowodnić winy i wymierzyć kary - drugie dobrze. Takie tematy są generowanie dla gawiedzi, która woli ściganie płotek niż zajmowanie się sprawami zasadniczymi (finanse państwa, budżet, gospodarka, praworządność, obronność, pozycja w Unii, wojna za granicami). Zamiast ścigania płotek i kolejnego odcinania głów tej "hydrze" wolałbym decyzję ostateczną o delegalizacji PiS.

Tak jak Niemcy postąpili z NSDAP... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Czw 21:18, 02 Maj 2024    Temat postu:

Obudziliśmy się w Polsce przewietrzonej, a nie nowej. Do odnowy wciąż dalej, nie bliżej. Na przykład, dlaczego Obajtek, który może mataczyć, wciąż jest na wolności? Chyba zwiał zagranicę. Mnie to wpienia.
manko
PostWysłany: Czw 14:29, 02 Maj 2024    Temat postu:

Daga napisał:
Jest to "miód" na serce i skołowane nerwy przez złodziejską prawicę, oraz popisujących się Konfederatów...

Olej ich, Daguś... Very Happy

15 października obudziliśmy się w nowej Polsce. Chociaż kacza "okupacja" trwała jeszcze blisko dwa miesiące - do opozycji koalicja 13 grudnia przeszła dopiero tego dnia - to dzisiaj jesteśmy na ścieżce powrotu do demokracji, praworządności, zacieśniania wspólnoty z Unią i Ukrainą, rozwoju gospodarki, naprawy finansów państwa i rozliczenia przestępców z PiS. Rej wiedzie w tej odnowie KO z premierem Tuskiem na czele. Mniej pewne są "przystawki" w rodzaju Lewicy czy 3D, ale na razie współpraca układa się nie najgorzej.

PiS/ZjeP i Konfederacja są w odwrocie. To co widać, słychać i czuć to są jedynie ostatnie podrygi gnijącej ostrygi. ***** ***... Very Happy
Daga
PostWysłany: Czw 13:39, 02 Maj 2024    Temat postu:

Dzisiaj rano pisałam do Was jak bardzo się cieszę, że słuchacie nawet ptasiej muzyki, ale mi wcięło Sad i nie chciało mi się drugi raz pisać.
Za to teraz powiem, że mieszkam w pobliżu starodrzewu i dużej ilości krzewów najróżniejszych w których mieszka wiele ptasząt i robią mi takie koncerty.
Jest to "miód" na serce i skołowane nerwy przez złodziejską prawicę, oraz popisujących się Konfederatów.
Prócz tego słucham muzyki klasycznej, najlepiej fortepianowej jak i rozrywkowej i na dodatek leczę się Tenisem, Snookerem, Tańcem i dobrym filmem i jakoś lecą wspomnienia miłe.
Wszystkim życzę wiele miłości, pięknych wzruszeń i do usłyszenia Very Happy
manko
PostWysłany: Śro 21:17, 01 Maj 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
Trzeba mieć ogród albo park, by słyszeć ptasie trele...

Wystarczy też pobliski las... Very Happy

Mam nowe słuchawki bezprzewodowe i dzisiaj to w nich słuchałem przez kilka godzin muzyki poważnej z nagrań światowych sław na Y-T. Zaletą słuchawek jest całkowita izolacja od szmerów otoczenia, co przy otwartych oknach i ruchliwej ulicy bywa uciążliwe, i możliwość chodzenia w nich po całym mieszkaniu bez utraty łączności z laptopem. Jeszcze repertuar: zainicjował popołudnie pierwszy koncert fortepianowy b-moll Czajkowskiego z wspaniałą Marthą Argerich z Argentyny jako pianistką. Potem przyszła pora na Chopina i jego koncert fortepianowy e-moll z laureatem XVIII-go konkursu chopinowskiego Chińczykiem Bruce Liu jak solisty. Finał należał do Mozarta i jego koncertu fortepianowego opus 21, który brawurowo wykonała na tym instrumencie Chinka Yeol Eum Son.

W planach na ten tydzień mam wszystkie symfonie Beethowena i koncerty fortepianowe Rachmaninowa... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Śro 9:13, 01 Maj 2024    Temat postu:

Trzeba mieć ogród albo park, by słyszeć ptasie trele. W poniedziałek radośnie obserwowałam jak drozdy (wspaniałe śpiewaki) zakładają w moim ogrodzie gniazdo.
Kawek ani gawronów w moim ogrodzie nie widuję, tym bardziej wron. Z krukowatych bywają u mnie sójki i sroki. Większość gawronów i wron mieszka na północy i przylatują do Polski tylko na zimę.
A kawki są pod ochroną.
Najbardziej wkurzające są jednak mewy srebrzyste, które siedzą na dachach i drą się głosem potępieńców, to w Gdańsku. Nad jezioro mewy się czasem zapuszczają, ale tylko małe, głównie śmieszki. Ich głos mnie nie męczy.
manko
PostWysłany: Śro 5:56, 01 Maj 2024    Temat postu:

Daga napisał:
Ale ptasia "orkiestra" również mnie fascynuje i rozczula...

A mnie wkurza, Daguś... Very Happy

Może dlatego, że moją okolicę opanowało od kilku lat stado kawek i nieliczne sroki. Tylko sporadycznie (może raz na miesiąc?) przysiądzie na moim balkonie gołąb szary z towarzyszką. Natomiast zupełnym wyjątkiem są wizyty i ćwierkanie wróbelków, które przed dekadą czy dwoma dominowały, zwłaszcza nad moim balkonem, gdzie w okresie lęgów miały gniazda i ćwierkania było co nie miara. Teraz widzę je tylko jak idę po zakupy, gdyż gromadzą się stadnie w okolicznych krzakach, gdzie wrogie im kawki - które nawet opanowały śmietnik - nie są w stanie dopaść tych małych ptaszków.

A przyznasz, że krakanie kawek przy bójkach o zdobycz czy terytoria lęgowe do przyjemnych akustycznie nie należą... Very Happy
Daga
PostWysłany: Śro 0:12, 01 Maj 2024    Temat postu:

Cieszę się, że słuchacie, kochacie muzyke i dzielicie się z nami.
Ja co dzień słucham muzyki różnej w zależności od samopoczucia i nastroju.
Ale ptasia "orkiestra" również mnie fascynuje i rozczula.

Very Happy Very Happy Very Happy
manko
PostWysłany: Pon 14:38, 29 Kwi 2024    Temat postu:

kszzzz napisał:
A ja miałam wczoraj wieczorem ptasi koncert w ogrodzie, też piękny...

Dotychczas słuchałem nagrań muzyki poważnej z płyt CD... Very Happy

Teraz jednak wolę odbiór nagrań koncertów z udziałem publiczności i z pracą kamer podczas odsłuchu. Ma to swoje plusy i minusy i takie "Bolero" Ravela, gdzie dynamika jest rozpięta do maksimum, wychwytuje wszystkie kaszlnięcia i odgłosy sali. Ale za to pokazanie jak poszczególni muzycy orkiestry włączają się do wspólnej interpretacji utworu nadrabia te szkody. Można też poznać klasę dyrygentów, którzy znakomicie kierują sekcjami muzyków podczas grania. Perfekcją wykazał się Ricardo Muti, który na tle mniej znanych dyrygentów znakomicie dyrygował filharmonikami z Chicago. Również chór w "Odzie do radości", z 9 symfonii Beethovena z Berlina zdeklasował w interpretacji wokalnej niezły przecież chór z Chicago.

Mam zamiar częściej sobie urządzać takie "wieczory muzyczne" z Y-T. Zwłaszcza odbiór audio-video na tablecie jest doskonały... Very Happy
kszzzz
PostWysłany: Pon 9:09, 29 Kwi 2024    Temat postu:

Wspaniale Very Happy
A ja miałam wczoraj wieczorem ptasi koncert w ogrodzie, też piękny Very Happy.
manko
PostWysłany: Pon 6:40, 29 Kwi 2024    Temat postu:

Urządziłem sobie w niedzielę popołudnie i wieczór klasyków wiedeńskich. Wybór nagrań na Y-T jest ogromny, toteż na początek pojawił się Mozart z koncertem fortepianowym opus 21. Następnie zabrzmiała 9 symfonia Beethovena w wykonaniu chóru i orkiestry w Chicago, którymi dyrygował Ricardo Muti. Dla relaksu po tym ponad godzinnym utworze przyszła pora na Haydna i jego koncert Es-dur na trąbkę. Tu wybór odtwórców był ogromny i trzecia cześć koncertu 'allegro finale' zabrzmiała kilka razy z różnymi solistami. Kolejny etap to powrót do Mozarta, tym razem na koncert fortepianowy opus 20. A na deser - ponowne wykonanie 9 symfonii Beethovena, tym razem przez filharmoników berlińskich.

Do dzisiaj mi jeszcze gra ta muzyka... Very Happy
Daga
PostWysłany: Pią 8:25, 22 Wrz 2023    Temat postu:

Tak mój kochany Tom Jones odszedł i śpiewa przepięknie Panu i wszystkim którzy odeszli.

Tom Jones, twórca popularnego musicalu, nie żyje.

— Tom Jones zmarł 11 sierpnia w wyniku choroby nowotworowej w wieku 95 lat. Ostatnie chwile spędził w swoim domu w Sharon w amerykańskim stanie ...

Do końca swoich dni będę Cię słuchać .

Odpoczywaj w pokoju
Daga
PostWysłany: Pią 3:06, 22 Wrz 2023    Temat postu:

Kochani nie znam Angielskiego ale chyba to znaczy?


https://www.youtube.com/watch?v=u3nnNEcuHzs

Sad Sad Sad
Daga
PostWysłany: Nie 2:17, 17 Wrz 2023    Temat postu:

Dzisiaj troszkę inna muzyka, ale też porywa.

https://www.youtube.com/watch?v=uLzRETvFWeU

Very Happy
Daga
PostWysłany: Nie 1:00, 17 Wrz 2023    Temat postu:

Gościu - to zostań z nami i pisz na temat muzyki która Cię fascynuje.
Very Happy
meloman
PostWysłany: Nie 0:13, 17 Wrz 2023    Temat postu:

Podoba mi się tutaj.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group