Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna www.spotkania.fora.pl
zatrzymaj się na chwilę
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasze lektury
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna -> Kultura / Nasze: lektury, filmy, muzyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:12, 26 Mar 2013    Temat postu:

Skończyłem właśnie dwie książki Kapuścińskiego, ale trzy tytuły: Podróże z Herodotem, Kirgiz schodzi z konia i Chrystus z karabinem na ramieniu. Zdawało mi się, że to już wszystko ale spojrzałem na spis dzieł i reportaży Kapuścińskiego i stwierdziłem, że zostało mi jeszcze kilka pozycji. Niektóre z jego książek, choć pisane barwnie i opowiadające o faktach niezbyt znanych, przedstawiają rzeczywistość lat sześćdziesiątych zgodnie z tym, co wówczas było wolno napisać. Kocioł latynoamerykański, przewroty wojskowe, masowe mordy polityczne opisane są jak biblijne piekło. A ja byłem w połowie lat siedemdziesiątych w Peru. Rządziła junta wojskowa. Prezydentem był generał Juan Velazco Alvarado. Czołgi stały na placach, po ulicach chodzili uzbrojeni po zęby Indianie, ale nigdzie nie widziałem paniki. Ludzi jakby nie obchodziło to, co się dzieje w pałacu prezydenckim przy Plaza de Armas. Handlowali, wrzeszczeli z nad swoich kramów. Byłem tam trzy tygodnie, więc mniej więcej tak długo, jak Kapuściński w swoich podróżach bywał w Boliwii, Ekwadorze, Gwatemali, Dominikanie, Haiti. Nie miałem czasu chodzić całymi dniami po ulicach, pracowałem 10 godzin, ale wieczory było moje. Ostanie trzy dni miałem wolne od rana do wieczora. No, ale Kapuściński pisze o innych krajach i zapewne nie fantazjuje. Bywało różnie.
A, przeżyłem kontrolę na lotnisku w Limie, ale to temat na dłuższe opowiadanie. Doczytam do ostatniej książeczki. Warto.
Niejaki Domosławski usiłuje wjechać do historii na nazwisku Kapuścińskiego. Poddaje w wątpliwość różne fakty, których nikt nigdy nie może potwierdzić. Miernota chce się ogrzać i pożywić. Obrzydzenie bierze....


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:17, 26 Mar 2013    Temat postu:

Bardzo ciekawe miałeś podróże Smile Opisz, jak znajdziesz chwile czasu, te przeżycia o których wspominasz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:16, 18 Kwi 2013    Temat postu:

Jestem właśnie po lekturze sążnistego dzieła Umberto Eco Cmentarz w Pradze. Podszedłem do niego z pewną taką nieśmiałością. Po lekturze innego dzieła mistrza, Imię Róży, obawiałem się banału ubranego w niby historyczny kostium. Imię Róży to Sherlock Holmes przeniesiony w scenerię średniowiecza. Nawet rola doktora Watsona, czyli postaci zadającej we właściwym momencie kluczowe pytania, została tam odtworzona przez młodego kleryka obserwującego mistrza dedukcji rozplątującego zagadkę w stylu, morderca jest w tym pokoju.
Okazało się jednakowoż, że bardzo się myliłem. Cmentarz w Pradze jest pomysłem wielce oryginalnym. Bohaterem powieści jest fałszerz dokumentów umieszczony jako jedyna postać fikcyjna w realnej historii Włoch i Francji. Wszystkie postacie powieści są, autentyczne, nawet dziadek bohatera, a zdarzenia prawdziwe. Zaczynają się od lądowania Garibaldiego na Sycylii a kończą na procesach Dreyfusa. Samo oskarżenie Dreyfusa jest oczywiście dziełem fałszerza. Fałszerz ma kłopoty z własną tożsamością. Raz jest księdzem Dalla Piccola raz kapitanem Simonini. Akcja toczy się ze zmienną dynamiką. Bywa, że grzęźnie w zdarzeniach, których nie sposób ani zapamiętać, ani powiązać z resztą treści, ale warto dociągnąć do końca. Jest nim publikacja w Rosji Protokołów mędrców Syjonu, zdemaskowanych przez badaczy w 1925, jako dzieła opartego na zmyśleniach i fałszywych dokumentach.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez multilatek dnia Pią 9:37, 19 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:49, 18 Kwi 2013    Temat postu:

To już rozumiem czemu z przyjemnością przeczytałam kiedyś "Imię róży".. Będąc nastolatką bardzo lubiłam czytać "Przygody Sherlocka Holmesa", a także inne kryminały (jakie tylko się pojawiały). To zamiłowanie do kryminałów jakoś mi z czasem minęło. W dużej mierze dlatego, że kiedy zaczynałam czytać klasyczny kryminał już na wstępie domyślałam się jakie będzie rozwiązanie zagadki kryminalnej. Kiedyś jako już dorosła osoba zaczęłam ponownie czytać Przygody Holmesa i.. bardzo mnie wówczas rozczarowały..
Wracając Multilatku do Twojego poprzedniego wpisu (jakoś go w porę nie zauważyłam)..Czytałam książkę Domosławskiego z wielkim zainteresowaniem. Opisywał w kolejności historycznej te wszystkie lata Kapuścińskiego, podróże. To jest dla mnie ciekawe spojrzenie na te lata już bez ówczesnej cenzury. Nie jestem przekonana, że akurat te interpretacje Domosławskiego są prawdziwe i niepodważalne. Nie ekscytowały mnie obyczajowe (powiedzmy)wtręty, które były krytykowane. Nie wydawało mi się istotne czy Kapuściński koloryzował . Mimo to uważam, że warto przeczytać opracowanie Domosławskiego. Nawet namówiłam na tę lekturę wielką miłośniczkę "dzieł wszystkich" Kapuścińskiego. Niestety już się nie dowiem jak oceniła , a dzieło Domosławskiego utraciłam i nie mogę wrócić do fragmentów ..(co zamierzałam ) Crying or Very sad


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:36, 06 Maj 2013    Temat postu:

Domknąłem właśnie Mity z pięciu kontynentów Tadeusza Margula. Przyznam, że dociągnąłem z trudem. Nie zdawałem sobie sprawy z ogromu ludzkiej wyobraźni. Przebrnąłem przez mity Polinezji, Japonii, Indii, Sumeru, Judei, Egiptu, Afryki, Grecji i jeszcze pięciu innych z Eskimoskimi włącznie. Zebranie jakiegoś podsumowania nie wydaje się możliwe. Daje się jedynie zauważyć, że we wszystkich mitach istnieją wyobrażenia o powstaniu nieba i ziemi. Morze jest zawsze, od zawsze. Może nie być słońca, ale woda jest. W większości mitów bogowie załatwiają swoje sprawy nie zwracając uwagi na ludzi, albo tworzą ich w ostatnich momentach. Tuż przed teraźniejszością. Mity nie mają charakteru prawdy objawionej, w którą trzeba wierzyć pod groźbą potępienia. Wyjątkiem jest tu chrześcijaństwo wzorowane na mitach sumeryjskich. Tylko w tych dwóch mitologiach, człowiek został stworzony aby służyć bogom (bogu). W skrajnych przypadkach mitów wierzono, że aby wzeszło słońce, trzeba zabić człowieka. I zabijano (mity Azteków).
Niepojęty jest ogrom zabójstw wśród bogów. Nie zawsze są nieśmiertelni. Pomysły, jak zadawać śmierć szokują. Mowa jest oczywiście o bogach, ale kto ich widział? To ludzie ludziom gotowali ten los.
Mitologie są jak kosmos stworzony ludzką wyobraźnią. Niezmierzone.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:10, 06 Maj 2013    Temat postu:

Podziwiam Cię Multilatku. Nie cierpię mitów i w ogóle bajek, choć nie wszystkich.
To ludzie ludziom, tak masz rację i jeszcze jak mówi Dawkins żeby jedni mogli panować nad drugimi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:45, 15 Maj 2013    Temat postu:

Po raz pierwszy przedstawiam lekturę, której jeszcze nie skończyłem. Jest to książka Jerzego Kukuczki, Mój pionowy świat. Przeczytałem połowę i nie jestem pewny, że skończę. Temat zdawałoby się frapujący. Wysokie góry, skrajne warunki, korona ziemi i to co lubię, autentyk pisany przez uczestnika wypraw, człowieka, który był tam sam, czuł opór materii, własną słabość, patrzył własnymi oczami z najwyższych szczytów, a jednak jest to relacja dla kolegów po fachu, himalaistów. Nie wiem np co to jest alpejski styl wspinaczki. Historie wypraw tak długo są ciekawe dopóki opowiadają o przygotowaniach, trudach dotarcia do podnóża góry, szarpaninie z tragarzami czy decyzjach o wyborze tych, którzy dojdą do końca, na szczyt. Relacje z najtrudniejszych, a zatem najciekawszych dla mnie momentów, tj samej wspinaczki, są lakoniczne, pełne fachowych skrótów, porównań, których nie mogę zrozumieć i pewnej monotonii. Sama wspinaczka jest w każdym przypadku taka sama, śnieg, wiatr, raki, liny, tlen. Droga tam i powrót. Nowy rozdział, nowy szczyt. Mało treści dla laika.
Mam już biografią Wajdy pióra Tadeusza Lubelskiego. Wygląda ciekawie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez multilatek dnia Śro 21:46, 15 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:03, 15 Maj 2013    Temat postu:

Czytałam coś Kukuczki, ale to chyba był inny tytuł. Muszę poszukać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:46, 15 Maj 2013    Temat postu:

Nie miałabym ochoty czytać tego opracowania Kukuczki.. Właśnie pewnie dlatego, że obawiałabym się, że będzie dla mnie nudna taka relacja. Kiedyś pracowałam w jednym pokoju z zapalonym alpinistą. Prawie brałam udział w przygotowaniach do wypraw. Wyprawę w Andy przygotowywano ponad rok.. Opowieści alpinistów, którzy odwiedzali mojego kolegę były ciekawe, ale to były zabawne krótkie anegdoty (jak z każdej innej działalności człowieka). Rozmowy specjalistyczne zawsze nudziły postronnych słuchaczy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:46, 25 Maj 2013    Temat postu:

Kukuczkę jednak doczytam do końca. Jest dużo informacji o szczytach, na których ostatnio giną ludzie. Jak doczytam to podsumuję.
Póki co, skończyłem właśnie Lema Bibliotekę XXI wieku. Książeczka w stylu Lema, którego uważam za filozofa posługującego się pewnym kamuflażem, niezbędnym w czasach słusznie minionych. Za pomocą różnych fantazji przemycał swoje zdanie o realiach, które widział za oknem.
Podobnie rzecz się ma z Biblioteką XXI wieku. Jest to zbiór recenzji książek niby napisanych po koniec XXI wieku na rożne tematy. Jest książka o wyścigu zbrojeń, jest książka o genezie życia ziemskiego i sensie poszukiwania życia w kosmosie, jest również prezentacja książki napisanej niby przez dwóch autorów anglosaskich pt Jedna minuta. Zebrał w niej Lem kilka dość nietypowych danych statystycznych. Obliczył na przykład jaka jest objętość zajmowana przez całą ludzkość. Wyszło mu około jednej trzeciej kilometra sześciennego. Gdyby całą ludzkość wrzucić do oceanów, ich poziom podniósłby się o niecałą setną część milimetra. Posumował objętość krwi przepompowaną w ciągu minuty przez wszystkich ludzi na globie i wyszło mu 53,4 miliardów litrów. Oblicza też inne płyny i inne działania. W sumie zadziwia nieograniczona wyobraźnią. Choć to oczywiste, jednak z pewnym zaskoczeniem przyjmujemy do wiadomości, że na globie ziemskim, w tym samym czasie, mamy wszystkie pory roku, oraz wszystkie godziny i minuty.
Taki już jest ten Lem.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:54, 26 Maj 2013    Temat postu:

O tak! Lem jest fascynujący. Na pewno chętniej wezmę się za niego niż za Kukuczkę Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:58, 05 Cze 2013    Temat postu:

Mówiąc szczerze (modne słowo), mam trochę dość polityki. Patrzę na deszcz i myślę, że znów będzie wpadka. Roczne urlopy matek, któregoś tam kwartału, rząd miał sfinansować z rezerwy na klęki żywiołowe wiosenne, których nie było. No, to mamy teraz powodzie i klęski w rolnictwie, które też trzeba będzie jakoś opłacić z budżetu. Niech sobie rząd radzi. Chciał rządzić, to niech rządzi.
Ja skoczyłem Kukuczkę i zbiegło się to z reperkusjami wokół tragicznego wypadku na Broad Peak. Kukuczka był tam dwa razy, w 1982 i 1984. Opisuje te wejścia jako bardzo trudne. Sam zginął podczas zimowej wspinaczki na Lhotse, czwarty ośmiotysięcznik świata. Zerwała się lina kiedy odpadł od ściany. Było to 24 października 1989r.
Frapujące dla mnie były przede wszystkim zabiegi związane z przygotowaniem wypraw. Lata osiemdziesiąte, kartki na wszystko, dolary po niebotycznym kursie, brak wszystkiego, a on zbiera zapasy na dwa miesiące dla dwudziestu ludzi. Maluje kominy, łazi po dyrektorach i sekretarzach prosząc o dodatkowe przydziały. Kupuje kabanosy, szynki w puszkach (dziś nikt tego nie chce za 6 czy 8 zł). Wozi to maluchem do domu i pilnuje, żeby go nie okradziono, bo ludzie widzieli te skarby w maluchu. Ciuła dolary, wyprasza od krewnych i znajomych. Zawsze brakuje pieniędzy, a Szerpowie kręcą jak mogą, żeby wycisnąć ile się da. Inne ekipy na wyprawach nie wiedzą co to za problem 20 dolarów, a Polacy odkupują zbędne zapasy od kończących akcję (ludzi z zachodu) i wożą do kraju szmaty, bo brak podartego namiotu to problem przy rozliczeniu kosztów. Liczne wzmianki o Wandzie Rutkiewicz, wtedy jeszcze pełni sił.
Czy pomogła mi ta książka zrozumieć pasję wspinaczki ekstremalnej? Niewiele o tym napisano. Kukuczka uważał to za sport. Inni himalaiści notują swoje osiągi. Gdzie weszli najwyżej, gdzie weszli najtrudniejszą drogą, gdzie z tlenem, gdzie bez tlenu. Chyba trudno porównać takie zbiory, w każdym jest trochę czego innego. R. Messner, główny konkurent Kukuczki obszedł wszystkie ośmiotysięczniki (14) jako pierwszy. Kukuczka zrobił to jako drugi, ale w trudniejszych warunkach, albo zimą, albo nową drogą, a przede wszystkim, pokonując trudności, o jakich Messner nie miał pojęcia, trudności życia w PRL. Messner nie przyjął medalu Komitetu Olimpijskiego, ponieważ uznał swoją działalność za twórczość. Kukuczka przyjął, bo uważał, że to sport.
Równolegle z Kukuczką czytałem jeszcze jedno dzieło. Autorem jest Guy N. Smith, książka nosi tytuł Szatan.
Dałem się nabrać jak małe dziecko, zacząłem to i skończyłem ale był to stracony czas. Jakaś bzdura z gatunku horroru-fantazy. Zmarły sekretarz KPZR, w czasach równoległych do rządów Jelcyna, umiera, i dla potrzeb propagandowych zostaje ożywiony przez okultystę. Miał wziąć udział w dwóch wydarzeniach i przestać istnieć. Okazało się, że kontynuował swoją pracę jako żywy trup powodując mnóstwo komplikacji i broniąc się skutecznie przed unicestwieniem. Sądzę, że autorem jest Rosjanin piszący pod anglosaskim nazwiskiem. Cała historia jest bardzo radziecka. Straciłem trzy dni cennego czasu.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:29, 05 Cze 2013    Temat postu:

Przeczytałam relację Multilatka z zainteresowaniem. Byłam kiedyś świadkiem przygotowań do wyprawy w Andy. Organizował to wszystko mój starszy kolega z pracy. Ja siedziałam z nim w jednym pokoju w pracy i przez ponad rok słuchałam tych wszystkich rozmów telefonicznych , widziałam wielu alpinistów, którzy przychodzili na narady.. Nie jestem pewna, ale Kukuczka chyba także tam był.. Mój kolega (a właściwie szef Embarassed ) nie pojechał na ową wyprawę. Był bardzo rozgoryczony, mówił, że "wygryźli go młodsi, a on to dla nich wszystko załatwił". Wielu tych młodych później było poodmrażanych, nie przeżyli kolejnych wypraw (n.p Andrzej Czok, który częstym był gościem w naszym pokoju). Ja byłam wtedy młoda. To była moja pierwsza praca po studiach. Byłam nieśmiała .. Pomagałam trochę mojemu kierownikowi w tych "załatwianiach" , które były dla niego ważniejsze niż zadania służbowe (n.p pisałam artykuły do "Trybuny robotniczej" na temat Ameryki Południowej , Andów, Majów). Nie wtrącałam się do rozmów alpinistów. Odważyłam się jednak czasem zapytać dlaczego się wspinają , czy nie boją się o swoje zdrowie i życie.. Wtedy zawsze słyszałam odpowiedzi , które teraz mogłyby dziwić.. Mówili, że "chcą się wyrwać z tego syfu ". Chodziło o to żeby zwiedzać świat, wyjechać..
Inny z moich kolegów też "zwiedzał świat" jako kapitan żeglugi wielkiej .. To jednak było bezpieczniejsze.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:06, 05 Cze 2013    Temat postu:

Andrzej Czok był partnerem w wielu wejściach na szczyt. Chyba również na Broad Peak. Kukuczka opisuje wypadek, w którym stracił życie, jako zupełnie niewyjaśniony. Szli wracając ze szczytu. Kukuczka jako pierwszy, za nim 15 metrów Andrzej Czok. W pewnym momencie Kukuczka obejrzał się i nie zobaczył Czoka. Stanął więc i czekał, ale Czok nie schodził. Nikt go więcej nie widział. Kukuczce wypadło zawiadomienie żony Czoka, co też wspomina. W sumie, Kukuczka był świadkiem czterech wypadków śmiertelnych swoich kolegów. Jakiś czas uważano, że jego towarzystwo jest w górach niebezpieczne.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:54, 05 Cze 2013    Temat postu:

Ja też przeczytałam z zainteresowaniem. Ciekawie opisujesz te pasje innych ludzi Multilatku. Wydaje mi się, że trochę jakby zrozumiałam tę pasję. Mają coś czemu mogą poświęcić życie. Bardzo dobrze rozumiem też motywację, o której pisze Ansia, żeby wyrwać się z tego syfu. To jest przekonujące.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hreczka




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 16923
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5241 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:20, 05 Cze 2013    Temat postu:

.
Gdzieś w "Dowolnym" pisałam już, jak ja rozumiem tę pasję, oczywiście na "mikro- skalę" i to
w "mikro - zakresie" moich górskich wędrówek...
Rozumiem i potrafię się wczuwać, (mimo ogromu wysiłku) - w wielką satysfakcję, jaką daje -
pokonywanie własnej słabości!


Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:35, 06 Cze 2013    Temat postu:

Och, tę skalę mikro też dobrze rozumiem. Dużo swego czasu wędrowałam i po Beskidach i po Tatrach i wiem jaka to satysfakcja gdy osiągnie się cel. Ostatnio miałam tę przyjemność we wrześniu ub.roku w Bukowinie, kiedy to dotarłam na halę Kondratową Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:35, 06 Cze 2013    Temat postu:

Ans wspomina, że alpiniści mówili o wyrwaniu się z tego syfu, jaki był w Polsce powszechny w epoce Jaruzelskiego. Nie wiem, czy mieli na myśli ten szczególny, polski rodzaj syfu. Warunki, w jakich przychodziło im dotrzeć do podnóża gór, były bez porównania bardziej "syfiaste", niż można było sobie wyobrazić w PRL. Biurokracja w Indiach i Pakistanie przechodziła wyobrażenia Europejczyka. Korupcja niebotyczna. Czasem właśnie dzięki znajomościom i upominkom w ogóle udawało się coś załatwić. Tragarze, których zezwolenie Ministerstwa Turystyki Pakistanu nakazywało zaopatrzyć w ubiór i buty, sprzedawali wszystko natychmiast i chodzili po śniegu w jakichś sandałach, co budziło grozę. Z zapasów ginęły całe beczki lub "bębny"(nie wiem co to jest) z zaopatrzeniem. Czasem ginął niezbędny sprzęt. Wyprawie zawsze towarzyszył oficer łącznikowy i to on poświadczał zdobycie szczytu. Wiele razy taki jegomość, z założenia himalaista, dochodził do obozu na trzech tysiącach i zostawał tam do końca wyprawy, popijając piwko. Kiedyś taki oficer domagał się radiomagnetofonu, bo jego kolega dostał taki od Amerykanów, a kiedy mu odmówiono, zaprzeczył, że wyprawa polska dotarła na szczyt. Kukuczka zostawił na tym szczycie plastikową biedronkę swojej córki. Po kilku miesiącach znalazł tę biedronkę Japończyk i opowiedział w wywiadzie prasowym jak znalazł dziwnie kropkowanego żółwika. Pozwoliło to zaliczyć Polakom zdobycie szczytu.

P.S. Muszę skorygować informację o śmierci Czoka. Pomyliłem go z innym Andrzejem. Czok zmarł w obozie III pod Kanczendzangą na obrzęk płuc. Został pochowany w szczelinie lodowej. Czok i Kukuczka zdobyli Everest nową drogą w 1980.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:43, 06 Cze 2013    Temat postu:

O rany, ależ to były cudowne lata. Może by tak Miller o tym poczytał Confused Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 06 Cze 2013    Temat postu:

Chcieli się wyrwać zza "żelaznej kurtyny". Też słyszałam opowieści , o których pisze Multilatek (za Kukuczką) , ale.. oni tam byli obok innych ludzi z tzw. "wolnego świata" i też czuli się wolni, a może przy okazji lepiej przystosowani do takich warunków gdzie wszystko trzeba było "załatwiać".
Dobrze, że sprostowałeś informację o śmierci Andrzeja Czoka. Pomyślałam, że to ja źle pamiętam, a o takiej właśnie wersji, że zmarł w obozie słyszałam i tak to zapamiętałam. To nami wówczas wstrząsnęło...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:39, 11 Cze 2013    Temat postu:

Do przeczytania tego dzieła skłonił mnie artykuł w Gazecie Wyborczej, piątkowej pt: Jasno widać, że to ściema. Policja płaci, jasnowidz nie widzi nic. Tytuł zawiera tu niemal całą treść.
Dzieło, które miało mi rzecz wyjaśnić, nosi tytuł Moje widzenie świata. Parapsychologia w życiu. Autorem jest Ojciec Andrzej Czesław Klimuszko. Wydawcą jest Oficyna Wydawnicza MOST w cyklu Człowiek i natura. Przedmowa, której autorem jest jakiś Krzysztof Kowalski, jest wywodem wprowadzającym do opisu istoty zjawisk paranormalnych i pozazmysłowych, jakich doświadczał autor dzieła. Człowiek jest tworem dla nauki zbyt skomplikowanym, a religia, oddzielona od nauki, a nawet jej przeciwstawiona, nie zmierza do wyjaśnienia wszystkich stanów duszy. Autor wyjaśnia w prosty sposób trudne zjawiska paranormalne i parapsychiczne, którymi świat oficjalnej nauki nie zechciał się zainteresować.
Tak, jak sądziłem żadnego wyjaśnienia nie ma, bo być nie może. Są jednak, bogato ilustrowane opisem własnych doświadczeń, pseudoteorie mieszające pojęcia z różnych dziedzin, w tym również dywagacje na temat wykorzystania fotografii do odnajdywania zaginionych osób. Te problemy miał załatwiać policji, zatrudniany w charakterze konsultanta, Krzysztof Jackowski, warto więc poznać myśli znakomitości w tej branży, jaką, przynajmniej we własnym mniemaniu jest O. Andrzej Cz. Klimuszko. Oto fragment jego wywodu:
Wybitny znawca i wnikliwy badacz bioelektroniki, profesor S. Manczarski, tłumaczy zjawiska parapsychiczne teorią śladowości oraz fal elektromagnetycznych. Według tej teorii każdy dotknięty przez człowieka przedmiot posiada odbity na sobie pewien ślad substancji subtelnej w formie jakby fotografii lub żywego obrazu. Substancja ta, w momencie kiedy jasnowidz weźmie do ręki przedmiot dotknięty przez daną osobę, zostaje przez niego, dzięki receptorom skóry wchłonięta do ustroju, potęguje się w nim na mocy procesów chemicznych, dostaje się do systemu nerwowego i w ten sposób pozwala jasnowidzowi odczuć ożywiony obraz osoby zostawiony na dotkniętym przez nią przedmiocie.
Jeżeli moja interpretacja teorii profesora Manczarskiego jest prawidłowa, to by wyśmienicie wyjaśniała istotę psychometrii i psychoskopii, które polegają na tym, że jasnowidz przez dotykanie przedmiotu mającego styczność z danym człowiekiem, nawiązuje tą drogą kontakt z nim i uzyskuje aktualną o nim informację.

Całe dzieło jest pełne takich dowodów naukowych. Autor, zdaje się, zupełnie nie rozumie co znaczą słowa nauka i naukowy.
Zabawia czytelnika licznymi przykładami swoich dokonań gęsto wcinając przeróżne określenia różnych energii, fal, widzeń pozawzrokowych i podobnych bredni. W jednym przykładzie skarży się na zdjęcie poszukiwanego zrobione w pełnym słońcu. Energia kosmiczna stłumiła na tym zdjęciu, tę odczuwaną przez jasnowidza, energię psychiczną.
Z usług podobnego fachowca, polska policja korzystała jeszcze w 2012 roku.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez multilatek dnia Wto 10:51, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:30, 11 Cze 2013    Temat postu:

We mnie tkwi dużo sceptycyzmu, by nie rzec niewiary w dokonania takich osób Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:03, 11 Cze 2013    Temat postu:

Nie dziwię się Multilatku , że te "naukowe wywody" nie przekonały Cię do parapsychologii Wink
Mnie kiedyś przed laty namówiono do przeczytania opracowania "Życie po życiu". Usłyszałam, że przedstawione tam opisy "niezbicie dowodzą, że istnieje życie pozagrobowe". Nie zostałam przekonana. Wink


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:35, 11 Cze 2013    Temat postu:

Nie nastawiałem się na przekonanie do zjawisk "paranormalnych", byłem jedynie ciekaw jak jasnowidz przeżywa ten moment kiedy spada zasłona a on dostrzega topielca lub odnajduje ciotkę w Australii. Czy jest to błysk myśli, czy musi ten pożądany obraz dedukować z mniejszych fragmentów, drobnych przesłanek, słowem jak kombinuje, żeby być wiarygodny? Ale nic z tych rzeczy. Wziąłem do ręki fotografię i powiedziałem. Koniec widzenia. Takimi eventami uzasadnia jakieś wydumane teorie o emanacji pól psychicznych, fal informacyjnych, zakłóceń w odbiorze telepatycznym i podobnych idiotyzmów. Nie trudno mi wyobrazić sobie czytelnika, którego przekona. Sam znam takiego pana, który naczytał się różnych fantazji na tematy historii II wojny i gotów dyskutować do upadłego o zdarzeniach popartych wyłącznie dowodami z jego lektur.
Teraz zanurzam się w Historii Szwajcarii. Zajmie mi to kilkanaście dni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:00, 21 Cze 2013    Temat postu:

Nie wiem, dlaczego w programie nauczania historii powszechnej nie naucza się historii Szwajcarii. Miałem o niej blade pojęcie dopóki nie wziąłem do ręki książki Jerzego Wojtowicza pt Historia Szwajcarii. Wydawnictwo Ossolineum 1989. Okazała się fascynującą lekturą.
Odmienność Szwajcarii przejawiająca się w mentalności Szwajcarów, organizacji państwa, pozycji w świecie, jest efektem tego, że jej historia była znacząco różna od historii państw sąsiednich. Nieodizolowana na odległym kontynencie, utrzymująca stałe relacje z cała Europą, a jednak rozwijająca się według niespotykanych nigdzie wzorów.
Warunki życia w dolinach alpejskich były tak trudne, że ich mieszkańcy, poznawszy dzięki podbojom rzymskim, terytoria dzisiejszej południowej Francji, postanawiają przeprowadzić tam całą ludność. Przez dwa lata szykują zapasy na drogę, budują wozy, hodują woły, zbroją się, aby w liczbie ponad 350 tysięcy wyruszyć w drogę. Kiedy wieść dociera do Juliusza Cezara, ten postanawia nie dopuścić do wyludnienia ważnych strategicznie terenów i wysyła legiony zagradzające drogę Helvetom. Po wielokrotnych starciach, Szwajcarzy muszą zrezygnować i zdziesiątkowani, już tylko w liczbie 130 tysięcy, wracają w niegościnne tereny. Zasiedlają napowrót pastwiska i nieliczne grunty nadające się do uprawy. Osobliwością Szwajcarii jest, że nie wykształca się w niej warstwa szlachty. Nie ma licznego rycerstwa, nie zostają oni feudałami, zawodowi rycerze osiedlają się w miastach, tworząc miejski patrycjat. Na wsi nie ma pańszczyzny, rozwarstwienie chłopstwa prowadzi do wykształcenia się warstwy arystokracji chłopskiej. Chłopi naszą broń, stanowią w razie potrzeby armię obywatelską, lub raczej pospolite ruszenie. Walczyć jest o co, bowiem Szwajcaria interesuje austriackich Habsburgów, francuskich Burbonów, włoskich Sforzów. Ze wszystkimi trzeba walczyć. Szwajcarzy są trudnym przeciwnikiem, są bitni, odporni na trudy, złą pogodę, głód, i zwyciężają. Od XIII wieku działa federacja Helwetów, luźna umowa regulująca podstawowe zasady sąsiedztwa, niewprowadzająca żadnej władzy ani reprezentacji państwa.
Zamęt wprowadza reformacja, Następuje epoka wojen religijnych. Kiedy wygasają, papiestwo wznieca nowe, Szwajcarzy rujnują swój kraj, który już osiągnął niezły poziom zasobności. Kantony bogate, to zajmujące się hodowlą (pasterze alpejscy), kantony ubogie tzw leśne to rolnicy, są jeszcze miasta. Te kwitną. Zurich, Berno, Bazylea (protestanci) są uprzemysłowione. Uciekający z Francji hugonoci przynoszą techniczną nowinkę- zegarki. W wieku XVII ( u nas epoka Wazów), w samej Genewie jest 650 zegarmistrzów. W miastach rosną banki i kwitną uczelnie. Jest dobrze, ale ciągle są dwie religie i nierówności w zamożności. Jak wszędzie na świecie, katolicy są biedni, a protestanci bogaci. Zaczyna się nowa wojna domowa. Katolicy wzywają na pomoc Habsburgów, protestanci Francuzów. Płacą za pomoc w jedyny możliwy dla nich sposób, dostarczają najemników do wojsk sąsiadów. W wielu bitwach walczą przeciw sobie. Światli ludzie zdają sobie sprawę, że organizacja państwa jest konieczna. To z myślą o Szwajcarii pisze swoją rozprawę Jean Jacques Rousseau (obywatel Genewy). Szwajcaria nie ma wspólnego języka. Z czasem rośnie tolerancja dla odmienności. Papież już nie może wywołać kolejnej awantury. Teraz Szwajcarzy stają się agresywni, Ruszają na podbój północnej Italii. Ulegają jednak Napoleonowi. Francuzi pod pozorem wsparcia kantonów protestanckich (bogatych) okradli je gruntownie wywożąc wszystko, co się da, a było co kraść. Dom chłopa to nie kurna chata, to piętrowy, murowany budynek. W skarbcach banków wozy złota.

Prawie przepisałem połowę książki, czego zawsze unikam. Jestem jednak tak zafascynowany niezwykłością tej historii, że musiałem trochę poszaleć.


Post został pochwalony 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Inny świat




Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 2558
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1867 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:36, 26 Cze 2013    Temat postu:

Fascynująca odmienność. Zawsze się zastanawiałam, jak to się stało, że kraj leżący w sercu Europy omijają wojny, że kultura pracy, życia codziennego i stosunku do obcych jest tak odmienna. Jakbyśmy mieli niedostępną wyspę w sercu Europy. Iluż Polaków tam znalazło swoje miejsce na stałe lub na czas jakiś. I Kościuszko, i Słowacki i Mickiewicz. A Patek? I kilku jeszcze innych pomysłowych rodaków?. Tam mieszkał i zmarł mój ulubiony pianista Witold Małcużyński, tam mieszkał Paderewski a teraz Zimmermann.
Znam z opowieści męża, który bywał tam w elektrowni jądrowej, życie codzienne i codzienne rozterki Szwajcarów, bywających w restauracji tylko raz do roku (na Nowy Rok), rwących włosy z głowy, jeśli dowiedzieli się, że kupiony wczoraj kalkulator można było kupić o 50 centimów taniej w innym supermarkecie. Choć stać ich na wyjście częściej i na droższy kalkulator też. Szacunek do mebli i sprzętów jest tak wielki - że są one używane tylko wtedy, kiedy jest to nieuniknione. Niewiele przesadzam, bo znam to z opowieści innych. Może teraz jest inaczej. Świat się zmienia i pewność lokat w szwajcarskich bankach też. Wesołe życie nocne, wyrzucanie śmieci w worku o innym kolorze niż sąsiedzi są poważnie i szczerze potępiane.
Ale za to inne walory stanowią o potędze tego państwa i bezpieczeństwie obywateli, którzy obywatelskość znają od pieluchy.
Widziałam kiedyś film o hodowcach owiec, mieszkających w ciasnej dolinie bez łąk i pastwisk. Owce na wiosnę i w lecie wypasano na wysokogórskich pastwiskach mieszkając w szałasach. wieś dzieliła się obowiązkami i była to wspólna pasionka dla wszystkich. Jak wyrosła trawa na łąkach - zbierano siano i przechowywano je w szopach, które były noclegiem dla pasterzy. Część siana zwożono na dół jesienią.
We wsi było tak mało miejsca na zabudowania, że zimą trzeba było wyprawiać się po siano w góry. W przeddzień wychodzono z domu w nocy, by znajomymi ścieżkami przed świtem znaleźć się na górze.
Odkopać trzeba było śnieg, wybrać siano z szop, ułożyć je na płachtach przymocowanych do gałęzi, dobrze przywiązać i jazda w dół, aby przed zmrokiem dostać się do wioski i rozładować tobogany z siana.
Oczywiście za tydzień lub dwa szła w góry inna ekipa przywożąc siano dla owiec i tak aż do wiosny.
Oglądając ten film wspominałam czasy, kiedy i ja z Mamusią ściągałyśmy w taki sam sposób siano z łąki, bo nasz wynajmowany corocznie woźnica
złamał nogę nie dokończywszy zwózki. Pomysł podsunęła nam Babcia, kobieta światowa, która przejechała przymusowo w czasie wojny kulę ziemską od koła polarnego na północy po Johannesburg w Afryce Południowej. Trochę na kamieniach podarłyśmy brezentową płachtę, trochę siana zostało na przydrożnych krzakach - ale zwiozłyśmy wszystko. Tyle, że nie w zimie i nie z takiej stromej góry, choć i naszej górce niczego nie brakowało.
Ludzie zdolni do tak ciężkiej pracy potrafią zbudować od podstaw państwo i obronić jego obywateli, którzy jak widać było z filmu - sami nie czekają aż ich ktoś wyręczy. Nikt nie stawiał idiotycznego pytania: Panie Premierze, jak żyć?". Pracowali i żyli, zdani sami na siebie i wzajemną pomoc, tak oczywistą jak wstający po nocy dzień.
Chętnie przeczytam tę książkę Multilatku. Dziękuję.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Inny świat dnia Śro 18:39, 26 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 1359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 954 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:08, 23 Lip 2013    Temat postu:

Jestem już w historii łódzkich Żydów, ale do zakończenia ciekawostek o Szwajcarii zostało jeszcze kilka drobiazgów, więc skoro zacząłem to dokończę. Specyfiką Szwajcarii jest jej neutralność, która wcale łatwo nie przyszła i była wynikiem bardziej przypadku niż możliwości samych Szwajcarów. Rządy Napoleona budziły wielki sprzeciw. Napoleon wymógł na Szwajcarach ich udział w wyprawie na Rosję, a podczas odwrotu musieli osłaniać wielką armię aż do Wilna. Ponieśli przy tym wielkie straty i Szwajcarzy z ulgą powitali klęskę Napoleona pod Lipskiem. W miesiąc po niej, sejm związkowy ogłosił jednostronnie neutralność federacji. Neutralności nie szanowały państwa koalicji antynapoleońskiej i maszerowały przez terytorium Szwajcarii rabując i dewastując kraj. Federacji zagroził rozpad bo poszczególni władcy zaczęli rywalizować o wpływy w poszczególnych kantonach. W samym związku również wystąpiły tendencje odśrodkowe. Sytuację uratowały nowe problemy koalicji, powrót Napoleona z Elby i jego 100 dni. Ostatecznie, Kongres Wiedeński ogłosił oficjalnie neutralność i ostateczny status państwa jako związku 22 kantonów. Powołano nowy Sejm Związkowy i uchwalono konstytucję. Dużo się jeszcze po tym działo. Była pierwsza wojna światowa. Były naciski hitlerowskich Niemiec, były odziały NSDAP, ale Szwajcarzy nigdy nie złamali zasady neutralności, choć poruszali się po cienkiej linie pomagając uchodźcom z Niemiec i wyraźnie sympatyzując z koalicją antyhitlerowską.
Zawdzięczamy Szwajcarom Ementaler, Czerwony Krzyż, Nestle, Maggi, czekoladę (Suchard), mleko w proszku i wiele wynalazków z dziedziny precyzyjnej aparatury.
Byłem kilka razy w Szwajcarii. Byłem zdziwiony, kiedy Szwajcar, inżynier pracujący w firmie amerykańskiej, opowiedział mi, że w domu ma karabin i mundur i co miesiąc poświęca jeden weekend na obowiązkowe ćwiczenia wojskowe. Każda dzielnica Zurychu ma swoje dowództwo wojskowe, które w ciągu kilku godzin jest zdolne sformować oddziały regularnego wojska, z planem obrony, środkami łączności i tym wszystkim co ma każda armia.
Miałem nawet ostrożną propozycję pozostania tam (1979), ale nie były to już czasy sprzyjające takim wyskokom. Koszty mogły być wysokie.


Post został pochwalony 4 razy

Ostatnio zmieniony przez multilatek dnia Wto 21:57, 23 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hajdi




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 28037
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4428 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:44, 23 Lip 2013    Temat postu:

Dużo ciekawych rzeczy dowiaduję się z lektur Multilatka Smile Dzięki Exclamation

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hreczka




Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 16923
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5241 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:26, 26 Lip 2013    Temat postu:

.
Dziękuję Multilatku! Dopiero teraz miałam okazję - doczytać Twój tekst...

Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ans
Administrator



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 18663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5109 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:27, 16 Sie 2013    Temat postu:

Na FB znalazłam taki demotywator :

Niegłupi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna -> Kultura / Nasze: lektury, filmy, muzyka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 19, 20, 21  Następny
Strona 2 z 21

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin